Obejrzeć obejrzałem, choć z przeczytaniem już gorzej, bo jakoś mój kaszubski średnio biegły ...
Abstrahując od być może zbyt dalece sięgającej inspiracji niegdysiejszą stylistyką Grzegorza Rosińskiego to ku swemu zaskoczeniu muszę przyznać, że już dawno nie czułem się tak po "lekturze" polskiego komiksu ("Pierwsza Brygada" wyszła już przecież nie wczoraj ...)... Bo nareszcie trafił się w miarę przyzwoicie narysowany pełnowymiarowy komiks środka z tokiem akcji sprawiającym wrażenie spójnego. Po zinowych awangardyzacjach, jedynych w swoimi rodzaju choć na dłuższą metę nieco ciężkostrawnych komiksach autorów pokroju Turka czy Rebelki, tudzież "Jeżach Jerzych" (w swojej klasie znakomitych) nareszcie trafia się coś co przypomina lekkie, choć wcale nie głupawe komiksowe fabuły np. z kart "Relaxu". Wybaczcie miłośnicy ambitnych, przełomowych opowieści, ale niektórzy naprawdę nie są skłonni głowić się podczas czytania komiksu nad zawartymi w nich aspektami filozofii Calpurniani'ego czy Rhincona a pragną jedynie miłego czytadła.
I nie w intelektualnym lenistwie problem, lecz w potrzebie, lekkiej, bezpretensjonalnej komiksowej rozrywki. I właśnie "Szczenie Święców" robi na mnie takie wrażenie.