Kiedy moje dzieci były małe, to możliwości znalezienia naprawdę fajnych książek dla nich były mocno ograniczone. Dlatego też na obecny wysyp książeczek obrazkowych patrzę z zachwytem i pewną zazdrością: książki dla dzieci, ktore jeszcze nie czytają, książki dla uczacych się liter, ksiązki dla czytających słabo itd., itp. W dodatku jakie bogactwo tematyczne. Mamy wysyp książek zróżnicowanych i pod względem formalnym i stylistycznycm, i ze względu na wiek odbiorców, i z racji celów, jakie przy ich pomocy są (mogą być) realizowane.
W dodatku są to książki, w ktorych realizowany jest postulat wzbogacania jezyka komiksu, stosowania nieortodoksyjnych rozwiązań, przekraczania granic i wychodzenia z ram. Jeśli gdzieś istnieje coś, co można nazwać "awangardową odmianą komiksu", to właśnie tutaj. Tymczasem Wy zaczynacie narzekania.
Karol mówi: nie mam na to czasu.
Marek mówi: dostaję od tego pryszczy.
Gdyby to napisał ktoś, kto jest zafiksowany na facetach w rajtuzach, to jeszcze bym zrozumiał, ale Wy, Panowie?
Zapewne jest tak, że jak mamy zalew produkcji, to w tym zalewie są także rzeczy słabe. Ale sztuka wyławiać dobre, promowac dobre, mówić innym, żeby zwracali uwagę na te dobre (Giera to robi), a nie psioiczyć na wszystko en masse.