Dziwie się trochę Twojej obronie LL bo między bogiem a prawdą zaprzecza poradnikowi recenzenta który kiedyś...
opublikowałeś
Wyjaśnijmy sobie, że przed podaniem przez Ciebie linka nigdy nie zaglądałem na LL i w przyszłości też raczej nie będę.
Powiedzmy sobie też, że podałeś linka w odpowiedzi na moją prośbę, żeby podać adresy stron, z których można się ponabjać. Nie słyszałem, nie widziałem i nie znam opinii, że LL jest
"Opiniotwórcze takie
ciekawe takie
WOW!"
Zaproszony przez Ciebie do nabijania się z tej strony, przejrzałem ją i nie znalazłem na niej nic na nabijanie się zasługującego. Zauwazyłem natomiast, że w tekstach tam publikowanych widać świadomość formy: nie udają one tego, czym nie są.
Tłumaczyłem już wcześniej, że internet jest miejscem, w którym różni ludzie różne rzeczy zamieszczają i robią to równiez dlatego, że nikt by im takiej pisaniny nie przyjął do druku w piśmie krytycznym. LL mieści się wśród róznych odmian internetowej pisaniny. Nie bronię tego bloga jako rzeczy "opiniotwórczej takiej, ciekawej takiej, WOW", bronię go przed oskarżeniami o "szmacenie języka" i "tragiczność", bo z tym mamy do czynienia na stronach, do których linki podał Marek. A skoro już się coś krytykuje, to wypada umieć zauwazyć różnicę pomiędzy wspaniałym - przyzwoitym - takim sobie - uchodzącym w tłoku - niedobrym - złym bardzo - tragicznym - absolutniedodu** itd.
Uważam, że przyczyną Waszych ataków na LL nie jest to, że tekst tam publikowane są "tragiczne", ale to, że teksty tam publikowane są
"Opiniotwórcze takie
ciekawe takie
WOW!"
Chcecie krytykować 3500 fanów strony na facebooku - proszę bardzo, ale róbcie to wprost, a nie zachodząc ich od tylca. I nie wciągajcie mnie w tę gierkę, podrzucając mi linka i licząc, że się oburzę.