Gildia Literatury (www.literatura.gildia.pl) > Dyżur Literacki

Dyżur Literacki - Magda Kozak

(1/5) > >>

Bool:
Magdalena Kozak z upodobaniem gromadzi doznania ekstremalne. Nie tylko jest lekarzem, ale na dodatek zamieszkała daleko od szosy wraz z przybocznym zoo: dwoma końmi, krową, trzema kozami, dwoma kotami, trzema psami, wężem, legwanem, plagą myszy i wysoce zmienną ilością kur. No i jeszcze z mężem, którego wyskakała sobie ze spadochronem.
Zapewne gwoli odreagowania ciężkiego losu lekarza Magda skacze ze spadochronem, strzela i uprawia sporty walki.
I pisze również fantastykę.
Jej debiutancki cykl o wampirach, przyczajonych ABW, przebojem zdobył czytelników fantastyki oraz sensacji.
“Vesper, renegat, żywiołowo sprzeciwia się wizerunkowi Polaka jako cichego, stłamszonego kombinatora. Z takim facetem wygralibyśmy II wojnę światową i wszystkie powstania i ukarali skorumpowanych urzędników. W konsekwencji literatura ku pokrzepieniu serc zyskała nową, wampiryczno-fantastyczną postać i nie mam wątpliwości, że możliwość odreagowania szarości życia, którą zaoferowała Kozak, jest bezcenna dla zasmuconych wysokością pierwszej pensji.” – napisał o jej bohaterze Łukasz Orbitowski
Serdecznie zapraszamy na Dyżur literacki z Magdą Kozak.
Ciekawe, czym nas tym razem zaskoczy!

Anna Brzezińska

Pytania do Magdy:

1.Jak widzisz poziom realizmu w fantastyce? Czym powinien się kierować autor, chcąc wyważyć proporcje pomiędzy wiarygodnością a fantazją?

2.Trwa teraz niewątpliwie moda na tematy wampiryczne. Jak swobodnie się czujesz w tradycji Drakuli i Louisa de Pointe du Lac?

3.Jesteś mocno kojarzona z powieściami akcji, z militariami i twardymi bohaterami. Co poradziłabyś młodym pisarzom, którzy chcieliby pisać w tym gatunku – jak budować płynność akcji, jak tworzyć bohaterów, jakiego języka wreszcie używać?

MKozak:
Dzień dobry, a właściwie dobry wieczór!
Dziękuję za zaproszenie. Pogadamy sobie? Tak forumowo, na luzie? Super, zaczynajmy!

1.Jak widzisz poziom realizmu w fantastyce? Czym powinien się kierować autor, chcąc wyważyć proporcje pomiędzy wiarygodnością a fantazją?

Na wstępie chciałabym oświadczyć, że nie czuję się na siłach wypowiadać „o fantastyce w ogóle i autorach w szczególe”. Krytyk literacki ze mnie żaden, a to, że sama piszę, niekoniecznie znaczy, że potrafię mądrze opowiadać o tym, co ktoś inny napisał. Proponowałabym więc przyjąć założenie, że będę po prostu pisać o sobie. Jak ja, Magdalena Kozak, postrzegam pewne sprawy, co widzę, co lubię, co i jak potrafię. Proszę pamiętać, że absolutnie nie oznacza to, że posiadłam patent na jedynie słuszną rację i od razu wszyscy inni też tak powinni.

Wyłuszczywszy powyższe, przystępuję do zeznań.

Realizm w fantastyce? Na maksa!
Jestem maniaczką odrabiania lekcji. Jeżeli postać ma coś zrobić, muszę, absolutnie muszę dokładnie znać każdy szczegół tej roboty. Najlepiej, jeśli zrobię to sama. Okej, nie wszystko się da – nie mogę latać za pomocą telekinezy i czytać w myślach, trudno. Ale na przykład nie opisałabym broni, której przynajmniej nie miałam w rękach, śmigłowca, którym nie leciałam, czy też wszelakiego szpeju, którego ani razu nie miałam na sobie. A już absolutnie nie wypuściłabym akcji, której nie „klepnęliby” koledzy ze służb jako wiarygodnej. To ma być tak zrobione, jak to się robi naprawdę i tutaj nie uznajemy żadnych ściem.
Ale czy to dobrze? Czy to w ogóle potrzebne? Nie mam pojęcia. Podejrzewam, że to moja prywatna pasja: podłączanie fantastyki jak najbliżej do rzeczywistości. Przynajmniej tak blisko, by czasem w jakiejś nieśmiałej główce mogło się zrodzić pytanie: a co, jeżeli to prawda? A może Nocarze istnieją?
A czym powinien się kierować autor... Zaraz, chwileczkę. Ustalmy fakty. Czy autor w ogóle coś powinien? Czy ma jakieś „musi”? O nie, co to to nie. Żadnego „powinien”! Precz z „musi”! Uwolnić fantazję!
Ekhem, chyba mnie troszkę poniosło. To może następne pytanie, proszę?

2. Trwa teraz niewątpliwie moda na tematy wampiryczne. Jak swobodnie się czujesz w tradycji Drakuli i Louisa de Pointe du Lac?

Tradycja, hm.
Z całym szacunkiem dla zwolenników wampirów w wydaniu klasycznym – tradycja obchodzi mnie minimalnie. Dla mnie wampir to po prostu superdrapieżnik i czy nosi cylinder i pelerynę, czy kombinezon z nomexu, to nie ma znaczenia.
Przyznaję ze skruchą: zupełnie było mi obojętne, czy temat modny czy nie, tak samo, jak nie wiem, czy teraz się nosi buty z noskami w szpic czy na płasko. Po co mi ta wiedza, i tak włożę to, co mi pasuje, czyli adidasy albo jakieś taktyki. A akurat perfekcyjni krwiopijczy zabójcy pasowali mi najbardziej do opowieści o operacjach specjalnych... No i tak to właśnie wyszło: poniekąd przypadkiem. Napisałam o wampirach, bo potrzebowałam superkillerów. W międzyczasie temat okazał się modnym, ha, jaka miła niespodzianka.
Głupio mi teraz, bo może mogłabym błysnąć jakąś wyrafinowaną strategią marketingową a tu nici. Ot, laska ma pasję i napisała sobie, co chciała. Może i brzmi to trochę płytko – ale za to ile frajdy było przy pisaniu! Nie oddałabym jej za nie wiem ile doskonale przemyślanych strategii.

3.Jesteś mocno kojarzona z powieściami akcji, z militariami i twardymi bohaterami. Co poradziłabyś młodym pisarzom, którzy chcieliby pisać w tym gatunku – jak budować płynność akcji, jak tworzyć bohaterów, jakiego języka wreszcie używać?

Po pierwsze i najważniejsze: „przeżyj to sam”. Reszty nie trzeba. Przyjdzie sama, z natchnieniem.

Nie twierdzę, że każdy potencjalny autor militariów natychmiast powinien zaciągnąć się do wojska i ruszyć do Afganistanu, bo tylko tak nabędzie moralne prawa do opowiadania tego typu historii. Ale coś tutaj jest na rzeczy, wiecie? „Internetowych znawców” rozpoznasz na pierwszy rzut oka: epatują nieistotnymi szczegółami a w fabule mają elementarne dziury, wynikające po prostu z nieznajomości tematu. I ani język piękny i przebogaty niczego w tej sytuacji nie zmieni ani akcja wydumana prześlicznie. Bo właśnie: będą sztuczne i wydumane. Jak można przywołać wiarygodnego bohatera, kiedy samemu nie zna się ani jednego operatora a wszystkie wiadomości pochodzą „z drugiej ręki”: telewizji, książek, Internetu? To wszystko jest już przefiltrowane, ubarwione, przeżute, wyplute, upozowane i przycięte tak, by obrazek pasował do ram. Więc robi się kalkę kalki i kopię kopii.
Dalej. Jak budować płynność akcji, skoro samemu nie byłoby się w stanie zaplanować napadu na śmietnik? Jak sprawnie używać języka, który de facto jest językiem obcym, bo się go bynajmniej nie używa na co dzień?
Szczerze? Nie wiem.
Podobno są tacy, co potrafią, cześć im za to i chwała. Ja nie umiem. Zawsze biadolę, że jestem autorem o wyjątkowo małej wyobraźni: wszystkiego muszę spróbować, dotknąć pomacać i popsuć. No ale okej, przyznaję, jestem pod tym względem zwichnięta. Czczę i wielbię Hemingwaya i Londona, bo goście wiedzieli o czym piszą. Kurczę, nawet Emily Bronte i Lucy Maud Montogomery pisały o tym, na czym się znają. Moim zdaniem, zawsze tak wychodzi najlepiej. Ale, jak już zastrzegałam powyżej: jest to moje zdanie i tylko ja mam obowiązek się z nim zgadzać.

Oj, ale się rozgadałam. To co, gramy dalej? Pytajcie, mamy cały grudzień dla siebie :)

Girwan:
To ja zadam pytanka z innej beczki :)

1. Jaki jest Twój przepis na dobrą książkę?
2. Jak zabierasz się do pisania? Musisz mieć spokój w domu? Wyganiasz wszystkich, czy też piszesz w doskoku pomiędzy obowiązkami rodzinnymi, pracą itp ..
3. Przyznaję, nie znam żadnej Twojej książki, ale zastanawiam się czy w swoich powieściach wykorzystałaś jakieś swoje rzeczywiste przeżycia, z pracy, życia?
4. Myślisz, że wampiry faktycznie żyją? Zgodziła byś się na wywiad z wampirem?  :D :D :D :D :D :D

Hella:
Witam :-)

Rozumiem obsesję na punkcie wiarygodności detali... jako obsesję :-) Bo to przecież fantastyka i wydaje mi się, że skoro można opisać człowieka o fantastycznych cechach, to i broń może być "podrasowana"... Ale tej próby wierności procedurom stosowanym w "służbach", przyznam, nie kupuję, a nawet wydaje mi się ona idealistyczną naiwnością. Skąd pewność, że koledzy nie "przyklepują" czegoś, co jest tylko ich pobożnym życzeniem? Być może zgodnym z teorią, z "zasadami sztuki" oraz ich prywatnymi pragnieniami, ale dalekim od rzeczywistości? Z tego, co ujawniają od czasu do czasu dziennikarze, wynika, że we wszystkich tych służbach, od BORu poczynając, króluje totalny serwilizm i wszelkie idące za nim wynaturzenia...

A zatem, może zamiast odwzorowania rzeczywistości, opisujesz w swoich książkach czyjeś nieziszczalne marzenia? Czyli fikcję? ;-)

Od razu zastrzegam - nawet jeśli tak jest, to ja nie mówię, że to źle. Fantastyka JEST fikcją, liczy się w niej ciekawa akcja, spójność wewnętrzna, prawdopodobieństwo, wiarygodność psychologiczna postaci i parę(-dziesiąt) innych rzeczy... ale na pewno wierność rzeczywistości nie jest na górze tej listy. Zgłaszam tę wątpliwość, bo się zdziwiłam, po prostu...

Tiszka:
Witam :)

Zastanawiam się, w jakich klimatach zostanie napisana Pani kolejna książka? Na tyle, na ile znam Pani opowiadania, mogę powiedzieć, że niewiele mają wspólnego z serią o Nocarzu. Czyżby więc kolejna pozycja miała nas zaskoczyć tematyką albo realiami?

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej