Gildia Literatury (www.literatura.gildia.pl) > Dyżur Literacki

Dyżur Literacki - Magda Kozak

<< < (2/5) > >>

MKozak:
Super, pojawili się pierwsi odważni. Dzięki, już tu trochę wiało nudą. Rozhuśtajmy tę budę!  :badgrin:

1.   Jaki jest Twój przepis na dobrą książkę?

Oj, co za strasznie trudne pytanie. Kurczę, nie ma przepisu. Nie istnieje gotowa recepta – bo moim zdaniem nie istnieje coś takiego, jak „obiektywnie dobra książka”. Wszystko jest względne, opiera się na opinii czytelniczej, jeden uważa, że super, drugi odsądza od czci i wiary i obaj mają taką samą rację – jakże więc znaleźć uniwersalny patent na coś, co spełniałoby wszelkie możliwe życzenia? Przepraszam. Nie umiem.

2. Jak zabierasz się do pisania? Musisz mieć spokój w domu? Wyganiasz wszystkich, czy też piszesz w doskoku pomiędzy obowiązkami rodzinnymi, pracą itp ..
Zdecydowanie potrzebuję ciszy i spokoju. Nie znoszę, kiedy wyrywa się mnie z transu – wtedy co na drodze, to nieprzyjaciel. Jeżeli z mojej dziupli dochodzą odgłosy walenia w klawiaturę, nie należy tam wchodzić bez konkretnego powodu, jak pożar albo koniec świata, bo można paść ofiarą bardzo niestosownych insynuacji i pomówień ;)
Dlatego też bardzo chętnie piszę podczas podróży służbowych. Jestem sama, wieczorem, w hotelu, i nikt mi nie zawraca czwóry zgoła bezsensownymi pytaniami o kolację. Kto by się przejmował kolacją, kiedy tam bohaterowie walczą o życie? No trzeba mieć odrobinę zrozumienia!

3. Przyznaję, nie znam żadnej Twojej książki, ale zastanawiam się czy w swoich powieściach wykorzystałaś jakieś swoje rzeczywiste przeżycia, z pracy, życia?
Tak  8)

4. Myślisz, że wampiry faktycznie żyją? Zgodziła byś się na wywiad z wampirem? 
Oczywiście, że istnieją: chociażby wampiry emocjonalne. Wystarczy parę minut rozmowy i taki wyssie cię z całej energii, zaraz świat objawi się miejscem podłym i ponurym a wszystko, cokolwiek zrobiłeś/łaś, robisz bądź zrobisz – miałkie, płytkie i całkowicie bez znaczenia. Absolutnie nie chciałabym z kimś takim przeprowadzać wywiadów!

Rozumiem obsesję na punkcie wiarygodności detali... jako obsesję  Bo to przecież fantastyka i wydaje mi się, że skoro można opisać człowieka o fantastycznych cechach, to i broń może być "podrasowana"...

Okej, ale czym innym jest wyobrażona, fantastyczna broń a czym innym ewidentne błędy, wynikające z nieznajomości tematu. W pełni kupuję „dzidę laserową” z kreskówki o Kapitanie Bombie, bo się jak najbardziej trzyma konwencji. Ale mam bardzo za złe autorowi, który na poważnie każe swojej postaci odbezpieczać Glocka. Nie raczył zainteresować się potrójnym wewnętrznym zabezpieczeniem pistoletu i wciska ordynarny kit, licząc na to, że czytelnicy się nie znają. Albo że się wyłga tanim: „bo to przecież fantastyka”, więc wolno pisać dowolne bzdury. Tego właśnie nie znoszę. Fantastyka, moim zdaniem, jest gatunkiem literackim równie wymagającym, o ile nie nawet bardziej, od tzw „main stream’u”. Chyba daruję sobie wałkowanie, dlaczego, bo to temat-rzeka. Ograniczę się tylko do deklaracji: żadnej taryfy ulgowej dla fantastów! Robota ma być zrobiona porządnie! I żadnych ściem!  ;-)

Ale tej próby wierności procedurom stosowanym w "służbach", przyznam, nie kupuję, a nawet wydaje mi się ona idealistyczną naiwnością. Skąd pewność, że koledzy nie "przyklepują" czegoś, co jest tylko ich pobożnym życzeniem?
Być może zgodnym z teorią, z "zasadami sztuki" oraz ich prywatnymi pragnieniami, ale dalekim od rzeczywistości?
Z tego, co ujawniają od czasu do czasu dziennikarze, wynika, że we wszystkich tych służbach, od BORu poczynając, króluje totalny serwilizm i wszelkie idące za nim wynaturzenia...

Ejże, no chwila, moment. Czy ja jestem naiwna, słodka blondi, która nie ma o niczym bladego pojęcia, więc da się nakarmić jakimiś rzewnymi historyjkami? Przepraszam bardzo, czuję się niemalże dotknięta. To trochę tak, jakby pytano chirurga z wieloletnim doświadczeniem, czy opisywane przez niego operacje nie są aby jedynie „pobożnymi życzeniami”. Bo patrząc na to, co dziennikarze ujawniają w gazetach o światku medycznym, to oj, panie, strach się bać.

A zatem, może zamiast odwzorowania rzeczywistości, opisujesz w swoich książkach czyjeś nieziszczalne marzenia? Czyli fikcję?

Wiem, z kim rozmawiam. I o czym. I wiem też, ile prawdy mogę powiedzieć publicznie a co musi pozostać fikcją. Po to są redaktorzy merytoryczni, między innymi.

Zastanawiam się, w jakich klimatach zostanie napisana Pani kolejna książka? Na tyle, na ile znam Pani opowiadania, mogę powiedzieć, że niewiele mają wspólnego z serią o Nocarzu. Czyżby więc kolejna pozycja miała nas zaskoczyć tematyką albo realiami?

Kolejna książka zowie się „Fiolet” i powinna ukazać się w kwietniu 2010 nakładem wydawnictwa Bellona.
- czas i miejsce: Warszawa, dziś, najpóźniej jutro
- mocny element fantastyczny, ale ani jednego wampira!
- jak zwykle wybuchy, strzelaniny, operacje sił specjalnych
- sporo skoków spadochronowych
- nawet strażacy się przyplączą i to nie raz
- akcja, akcja i jeszcze raz akcja!
- no i będzie trochę o miłości, ale nie za dużo, żeby nie przesadzić ;)

Tylko czy można taką tematykę uznać za zaskakującą? W moim przypadku? Hm, nie sądzę. Przecież piszę tylko o tym, na czym się znam. Więc o Warszawie, bo mieszkałam tam długi czas, o skokach, bo są moją wielką miłością i popełniłam ich prawie 300, o żołnierzach, bo... No, bo. W sumie, cała ja. Czemu tu się dziwić? :D

Ogólnie dzięki, bardzo fajne pytania. Poproszę jeszcze!  :roll:

achillemarozzo:
Uczciwie mówiąc, czytałem tylko Waściny "Nocarza"; przeczytałem go bez nijakiego bólu, ale i bez uniesienia. A pytanie mam, ot takie:   
1. Jak poważnie, albo niepoważnie, traktujesz wprowadzenie do utworu elementu fantastycznego? Ma on czemuś służyć, poza scenografią czy zawiązaniem intrygi, itp.?
2. Dlaczego wybrałaś akurat ten gatunek, a nie np. mniej czy bardziej realistyczną sensację, powieść wojenną, czy jeszcze co innego? 

MKozak:
Jak poważnie, albo niepoważnie, traktujesz wprowadzenie do utworu elementu fantastycznego? Ma on czemuś służyć, poza scenografią czy zawiązaniem intrygi, itp.?
Sorki, nie rozumiem pytania. Znaczy, rozumiem każde słowo, ale ogólny sens mi umyka. Czy możesz doprecyzować?

Dlaczego wybrałaś akurat ten gatunek, a nie np. mniej czy bardziej realistyczną sensację, powieść wojenną, czy jeszcze co innego?
Powieść wojenną napisałabym oj, jak bardzo chętnie. Ale Hemingway mógł stworzyć „Komu bije dzwon”, bo był na wojnie w Hiszpanii. A ja?
Uważam, że wojna to zbyt poważna sprawa, żeby o niej bajdurzyć na podstawie opisów z Internetu...

achillemarozzo:
Salve, Scriptora! (czy jak się to tam deklinuje po łacińskiemu).
1. Już tłumaczę, o co "mnie się rozchodzi" w moim pierwszym pytaniu.
Odpowiadając na pierwsze pytanie Bool-a/i mocno podkreśliłaś potrzebę drobiazgowego rozpracowania detali po realistycznej stronie fabuły - np. od odwzorowania struktur "służb" po wzór moletowania na chwycie jakiegoś szpeju itp. Ja pytam: czy to samo dotyczy modelowania tej drugiej, fantastycznej strony fabuły? Obmyślasz ją sobie szczegółowo - od przykładowego systemu wierzeń krwiopijców, po odpowiadajacy mu ich wieczorowy makijaż i uczesanie? Czy wolisz po prostu dokładać pewne elementy fantastyczne tak, jak to akurat będzie pasowało do akcji? Słowem, co bardziej Ci odpowiada w fantastyce: rozmach wymyślanej nierzeczywistości czy wartkość intrygi? Ile powinno być, Twoim zdaniem, fantastyki w fantastyce?
2. Odwołując się do mojego drugiego pytania, będę drążył, jak na przesłuchaniu: ale dlaczego właśnie fantastyka? Co w niej takiego atrakcyjnego, przynajmniej od strony pisarza?
Pozdrawiam!

SirAlexander:
to i ja rzucę kamyczkiem... mając nadzieję, że nikogo nie trafię mocno ;-)

1. Jak oceniasz, Autorko, poziom polskiej literatury fantastycznej (i nie tylko jej). Głupio może mówić o konkurencji, więc nie pastwmy się nad tym kto lepszy, kto zaś gorszy. Interesuje mnie jak sytuację naszej literatury widzi insider. Czy jest dobrze czy wręcz przeciwnie. Oraz czy w Polsce w ogóle łatwo jest zostać pisarzem. I - last but not least - czy pisarzem w Polsce zostać warto.

2. Pada od czasu do czasu pytanie - troszkę niefajne i niesprawiedliwe - co by osoba n zabrała na bezludną wyspę. Pozwolę sobie skorzystać z głęboko utajonej mądrości tego pytania i zaproponować własne: czy gdybyś wybierała się na bezludną wyspę wogóle brałabyś książki? Czy może raczej laptopa z edytorem tekstu i pisała własne?

pozdrawiam świątecznie i życzę jeszcze wielu udanych literackich zdarzeń!

D.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej