Dzisiaj przy piwie spotkałem znajomego, którego nie widziałem od pół roku, ale wystarczyło 10 minut i rozbawił mnie do łez: ten znajomy ma wrednego pada - bullteriera lub dobermana. 2 dni temu wychodzi na podwórko i widzi, ze pies bawi się jakąś szmatką lub czymś takim. Podchodzi bliżej i widzi, że to... martwy kundelek (wysmarowany ziemią) sąsiada. No to wpadł na pomysł, że wyczyści go i podrzuci z powrotem do budy. Jak pomyślał tak zrobił. Następnego dnie zagląda do niego roztrzęsiony sąsiad i mówi: "Ty stary, ale numer. Przedwczoraj pochowałem mojego zdechłego psa, a wczoraj parzę, a on w budzie. I to czysty." Myślałem, że padnę e śmiech.