Ja nie mam trzeciego tomu Blacksada, ale czwórkę łyknę z przyjemnością. Każdy album to osobna historia, a nawet gdyby tak nie było, to już dla samych rysunków warto go kupić. Jeśli ktoś ma kolekcjonerskie odchyły w stylu "nie kupię, bo będę miał serię od czwartego numerka na półeczce", to zalecam terapię, bo "Blacksada" szkoda przegapić.