Witam wszystkich Gildiowiczów! Założyłem konto w zasadzie jedynie po to, by poprosić Was o pomoc.
Otóż, będąc dzieciakiem ledwie zaczynającym podstawówkę, a było to dziesięć lat temu, wpadła w moje ręce zakopana gdzieś w ciemnościach biblioteki szkolnej książka. I to nie byle jaka, gdyż doskonale pamiętam, że wywarła na mnie duże wrażenie. Niestety, teraz nie mam zielonego pojęcia co to była za książka. Postaram się opisać wszystko, co z niej pamiętam, choć nie ma tego zbyt wiele.
- Niewątpliwie była to książka science-fiction, najprawdopodobniej któraś z kolejnych części cyklu (innych jednak nie czytałem).
- Rzecz działa się na planecie, obok której znajdowała się druga planeta i to na tyle blisko, iż ich atmosfery łączyły się (coś w stylu Onderonu i Dxun ze Star Wars).
- Sąsiednia planeta była również zamieszkana, ale, jeśli się nie mylę, szalała na niej jakaś dziwna zaraza.
- Pamiętam również, iż główny bohater nadzorował budowę jakby prymitywnych stacji kosmicznych w miejscu łączenia się atmosfer, które miały strzec granicy pomiędzy planetami.
- Momentem, który najbardziej zapadł mi w pamięć był powrót bohatera z orbity, który to odbył się za pomocą spadochronu, oraz w towarzystwie nagiej kobiety (bardzo dziwna sytuacja dla siedmiolatka).
- W dalszej części książki mieszkańcy planety zmontowali jakimś cudem statek kosmiczny i wysłali ekspedycję (w tym bohatera) w przestrzeń kosmiczną. Ekipa trafiła na jakąś zupełnie inną planetę, (dalszego nie jestem pewien) której humanoidalni mieszkańcy charakteryzowali się króciutkimi rękami.