Odnoszę wrażenie, że w tym roku oferta większości wydawnictw, na czele z Egmontem, jest znacznie słabsza niż była w ubiegłym w tym samym momencie.
Co do wysokich cen, bez sensu bazować na jednym przykładzie. Akurat "Przybysz" się sprzedał, ale przecież nie jest to jedyny komiks, który oscyluje w okolicy "stówki". Co innego raz na jakiś czas kupić pozycję w takiej cenie, a co innego 2-3 w miesiącu.
Komiksy sprzedaja sie/nie sprzedaja sie, nie ze wzgledu na cene ale ze wzgledu na to, czy trafia na wlasciwego klienta.
Czytelnik w Polsce byl przyzwyczajony przez lata, ze komiks nie jest zroznicowana forma wypowiedzi, ale czyms w rodzaju odrebnego gatunku literackiego.
I nagle, w ciagu kilku lat, zamiast dotychczasowej, w miare jednorodnej oferty, laduje na rynku praktycznie pelny przekroj tematyczny i formalny.
I percepcja czytelnikow (jak rowniez czesci sprzedawcow) zostaje zaburzona.
Czytelnicy, do ktorych dany typ komiksow jest skierowany, nie wiedza, ze takie cos istnieje.
Czytelnicy, ktorzy kupowali dotychczas "wszystko jak leci", bo bylo dosyc homogeniczne, budza sie nagle, ze rysunki nie takie, ze fabula jakos inaczej skonstruowana, ze tematyka jaks dziwna itp.
Sprzedawcy, szczegolnie duze sieci handlowe, dla ktorych "komiks" to byl po prostu taki sam dzial, jak "literatura romantyczna" czy "horror", nie sa w stanie pojac, ze musieliby teraz weryfikowac tresc komiksow i roznicowac oferte na polce.
I ten caly mlyn z normalizacja oferty wydawniczej, generuje sytuacje, w ktorej "przecietny czytelnik" ma wrazenie "zalania rynku", a sieci ksiegarskie dochodza do wniosku, ze "komiks sie nie sprzedaje".
Jakby ludzie kupowali to co ich naprawde interesuje, a sieci ksiegarskie nie postrzegaly komiksu jako jednolitej papki, to zapewne nie byloby tutaj tej dyskusji (i kilku innych tez).