Przepowiednie o tyle sensowne, że podawała daty. Dzięki temu 10 listopada będziemy mogli powiedzieć "sprawdzam". Ale dosyć głupio by było, gdyby się okazało, że te przepowiednie faktycznie się sprawdzają.
Ale trochę się to kupy nie trzyma. Skoro cała, północna półkula miałaby prawie wyginąć, to jakim cudem ktoś by wysłał w 2028 roku załogową misję na Wenus? Nie wydaje mi się, żeby w postapokaliptycznym świecie ktoś miał na to kasę, środki, surowce i ochotę.