Mamy "Inny świat" Gustawa Herlinga Grudzińskiego. Książka ambitna bo traktująca o upodleniu, władzy, śmierci i tragedii jaką były obozy pracy. Co jeśli ktoś napisałby to samo tylko w świecie fantasy? Ludzie pracujący dla krasnoludów etc. etc. (rozumiem że przykład jest dość naiwny i prosty ale chcę żeby każdy zrozumiał. Krasnoludy niech będą metaforą wroga, najeźdźcy, oprawcy, bo w państwie istnieje cenzura i przez to nie wydadzą książki). Czy wtedy ta książka nie jest już ambitna, bo ma przyczepioną łatkę fantasty?
Jasne, że będzie ambitna, ale nie wpadły mi jednak w ręce tego typu książki, które traktowałyby tak bezbłędnie o przeszłości historycznej i jednocześnie były dogłębnie zanużone w świecie fantasy. Jak taka dobra książka się pojawi to po pierwsze zostanie nagrodzona chyba wszystkimi nagrodami literackimi związanymi z fantastyką i po drugie bardzo chetnie ją przeczytam
Co mam napisać i do czego się odnosić.
Twórczość fantasy jaka teraz jest taka jest i pewnie taką pozostanie. Zalewa nas po prostu ogrom gówna w postaci heroic fantasy, gdzie banda bohaterów siekąca toporami coraz to wyższolevelowe stwory ratuje losy wrzechświata, a jak już któryś z autorów pokusi się o jakąś intrygę, to będzie ona na poziomie koziołka matołka (nie obrażając matołka).
Słowem, pożywka dla rpgowców, których jest dużo (sam kiedyś przecież czytałem Gotreka i Felixa
).
Te książki, które były polecane przez Was (owszem dobre), to są te lepsze i z dawniejszych lat, pisane (proszę zauważyć) przez osoby, które ogólnie siedzą w fantastyce i piszą zarówno fantasy jak i sf, a czasami i poezją się bawią.
A ksiązki Fantastyczno naukowe?
Dzięki temu, że chociażby technologia się rozwija, nie są monotonne i nie stoją w miejscu.
Co do Mistrza i Małgorzaty można polemizować. Gadające koty, diabeł w mieście, bal u szatana i latające prosiaki rzadko pojawiają się w literaturze głównonurtowej.
i
Z fantasy jest też ten problem, że w znacznej mierze jest ogołacana z tych bardziej ambitnych utworów.
Coś jest dobre i trafia do szerszej publiczności = przestaje być fantasy (ble!) i staje się mainstream'em.
Gra na czas.
Bułhakow pisząc "Mistrza..." pisał prędzej satyrę aniżeli fantasy.
Dziady Mickiewicza też wypchane wątkami fantastyczno-onirycznymi nie są fantastyką.
Fantastyka w tego typu dziełach to metafory, środki stylistyczne - dodatek, prośba żeby nie brać czegoś na serio, tylko z przymrużeniem oka.
W fantastyce tego typu zabiegi to podstawa całego dzieła.