Heyka !!!
Zeby wszystko bylo w jednym miejscu - przeklejam swoja relacje
1) Irlandia Polnocna; CSM - 2 Duzych Lasherow, 8 Oblitow, 2x3 Termosow z kompletem combi-melt, 3xPlagi w Rhino; 5 Znacznikow DoW;Znaczniki rozstawilismy dosyc rownomiernie, gosc wygral rzut na zaczynanie i powiedzial, ze zacznie. Postawil na stole jedne Rhino z Plagami, 2x3 Oblitow i 2x3 Termosow do Deepa.
1 Princem i dwoma Rhinosami wyjechal w miare na srodek, drugiego Princa, jednych Oblitow i trzeciego Rhinosa poslal na flanke. Ja wyszedlem caloscia ostroznie w rogu za wzgorzem, coby mi Landka nie otworzyl jakims deepujacym sie goownem.
Gosc pcha sie dalej w moim kierunku, 2 Rhinosy podsyla pod te moje wzgorze, obok Lasher. Deepuje tez dwa squady Oblitow w poblize tego wzgorza. Drugi Lasher podaza rowniez w moim kierunku. Oblity i jeden Rhinos zostaja pilnowac znacznika.
W swojej turze oceniam, ze jest spora szansa, ze dopadne Lashera i Oblitow, do tego musze tez powstrzymac Plagow, bo mi zaraz zaczna walic do pojazdow na bliskim. No ale - dwa squady termosow jeszcze w Deepie, wiec Landek nie moze jeszcze szalec. Wyskakuje wiec duzym Assault Squadem, ze strzelania otwieram jednego Rhinosa z Plagami, zadaje kilka ran dalszemu Princowi.
Spokojnie doszarzowuje do Princa i Plagow, ktore wypadly z rozwalonego Rhino, no ale do Oblitow jest za daleko. Princa zabijam, Plagow mocno przezedzam i zostaje w combacie. Slowem - wszystko gra.
Gosciowi nadal nie wychodza Termosy. Do walki z moim assault squadem dorzuca Princa (na lekkim farcie - 5 cali przez trudny teren), Oblitow i drugi oddzial Plagow. Drugie oblity otwieraja mi Rhinosa z mniejszym Assault Squadem.
W swojej turze cos tam strzelam - niszcze Rhinosa, przestrzeliwuje Oblity. Kompania podjezdza tak, zeby miec szarze w nastepnej turze.
I w tym momencie zaczyna sie f**k-up. W mojej turze, w close combacie gosc dobija mi Assault Squad - gina wszyscy do konca plus Libra. Ale nie jest tragicznie - jak z Fista dobijam jeden squad Oblitow, Priest dobija do konca jeden squad Plagow. W walce jest ranny Prince, resztki drugiego squadu Plagow vs moj Priest. Przegrywam combat o 1, of course oblewam LD, Prince mnie dogania. Loozik - 1 save 3+/FnP. Gdybym zdal, bitwa wygladalaby calkiem inaczej. Ale of course Priest ginie ...
Slowem gosc w swojej turze ma wolnego i Princa i Plagow z Ikona. Do tego laduja mu oba oddzialy Termosow, ktore sobie sprytnie laduje do Ikony od tych wlasnie uwolnionych Plagow. I zaczyna sie slaughter. Trace 2 Predy, Razora, do tego Prince wylashowuje mi jeden maly Assault Squad i oczywiscie go trace.
Ale mysle sobie - nic straconego. Praktycznie cala armia CSMow jest przyklejona do wzgorza. Wiec plan mam taki - wjezdzam na gorke Landkiem, szarzuje Kompania na co sie da i to rozpierdzielam. Do tego moj ostatni Assault Squad wskoczy sobie w Plagow, zeby nie zostac na openie. Gdyby to sie udalo - gosciowi zostaloby na stole 3 Termosow (juz bez combi-weaponow), dwoch Oblitow i oddzial Plagow stojacy na znaczniku.
Tak wiec, podjezdzam Landkiem i wysiadam. No ale - wzgorze jest strome i wysokie, nie da rady na zboczu postawic modeli. Wiec gosc mowi do mnie, ze no skoro tak, to musze rzucic 3, zeby doszarzowac do tego, co tam jest przyklejone do wzgorza (ranny Prince, Oblici, resztki Plagow, dwoch Termosow - jeden zginal z wybuchu Preda). Cala bitwa byla mega-przyjemna, wiec mysle sobie - loozik, na bank rzuce ta 3jke, nie ma po co robic o cos takiego spine.
...
I rzucam dwie palki ... FCUK ...
...
Gosc Lashuje mi Kompanie na open, gdzie chlopaki grzecznie lapia sie za raczki. Dwa squady Termosow szykuja sie, zeby wspomoc Plagow w walce z Assault Squadem. Prince na szczescie dla mnie boi sie ewentualnej szarzy (i latajacych plackow z Plazma Cannona), wiec staje daleko od Kompanii. Kompania kupuje Plazme od wszystkich 4 Oblitow.
W tym miejscu mam sporo farta, bo wszystkie placki polecialy w sina dal.
Assault Squad ginie w szarzy Termosow, tak wiec moge juz tylko zremisowac.
Kompania szarzuje na Plagow i Princa, dostrzeliwuje jeden oddzial Termosow i 1 Oblita, Landek jak szalony zapierdziela w strone Plagow na znaczniku. Kompania robi wyzynke of course.
Niestety bitwa konczy sie w 5tej turze, gdybysmy zagrali 6, to Landek mialby spore szanse zablokowac znacznik i bylby remis (jakbym nie rzucil palki na przejazd przez budynek of course).
A tak - przegrywam 5:15.
Loozna bitwa, super loozny gosc i w ogole mega-plazowa bitwa. Do tego flaszeczka Bushmillsa - bezcenne
I bitwa numer 2, Niemcy - CSM - 2 Duzych Lasherow, 8 Oblitow, 2 Landki, 2x3 Termosow, 2 Squady CSMow, 2 znaczniki, Piczka. Troche sie spinalem, bo nie chcialem grac z Fritzem. Ale na szczescie dostalem VIP-Usera, o ktorym wiedzialem od Racy i Pajaka, ze jest mega-looznym gosciem. Stol byl dosyc lysy, z 1 budynkiem i 1 wzgorzem mogacym cos tam zaslonic.
Wygralem rzut na zaczynanie i kazalem mu zaczac. Ustawil swoj znacznik w rogu. Na ETC gralismy troche inaczej w tej misji, niz w podreczniku - po jego znaczniku, ja musialem ustawic swoj. Postawilem go przy krawedzi stolu, ale mniej-wiecej na przeciwko jego znacznika (bardziej w kierunku srodka krawedzi stolu), za wzgorzem.
Gosc zaslonil swoj znacznik Landkiem, Oblitow ustawil w Ruinkach, a drugiego Landka i Princow przygotowal do spaceru do mnie.
Ja poslalem do rezerw jednego Troopsa w Rhinosie, a cala armie ustawilem na przeciwleglej flance.
Plan byl prosty - gosc musi do mnie jechac przez open, wiec ustawiam sie tak, ze w pierwszej turze nie ma do mnie zasiegu. Ja wykorzystujac przewage szybkosci dojezdzam i strzelam pierwszy, Rhinos wyjezdzajac z rezerw zajmuje znacznik, a Landek w dwie tury go zaslania i jest gitara.
Gosc zaczyna, widzi, ze nie bedzie mial do mnie zasiegu, wiec pcha Landka na maksa do przodu i Oblitow tez. Landkiem staje za lasem, bo nic innego posrodku stolu nie ma. Ja, zgodnie z planem, podjezdzam i wypierdzielam do Landka z calego swojego strzelania - 6 Lachonow z Predow, 2 Lachony na Landku i 1 z Razora. Przebijam sie RAZ, gosc coveruje na 5+ za las ... EPIC FAIL.
Gosc zwiewa Landkiem, myslac, ze chyba farta na dzis dzien wyczerpal. Oblity dreptaja, zeby miec zasieg, ale sa jeszcze daleko. Wlasciwie to jedynie jeden oddzial moze do mnie wystrzelic. Ma zasiego do mojego Landka. 3 Lachony, 1 Glance, ktorego nie odbijam na coverze za las i ... of course of course ... 6tka i immobile. Slowem - jestem prawie w czarnej doopie. Prawie, bo uciekajac Landkiem gosc zostawil Oblitow praktycznie na openie, jedynienie Landek strzelal do nich przez las. Mysle sobie - loozik, wypale im z wiaderka lachonow, przestrzelam i nie bedzie tak tragicznie - bede mial przewage ognia i cos powalcze.
Wypalam ze wszystkiego do Oblitow i ... nie zadaje ZADNEJ rany ... kolejny EPIC FAIL.
Reszta bitwy wlasciwie nie miala juz historii. Cos tam probowalem strzelac - ale calkowicie bez efektow, cos tam probowalem popchnac do przodu, ale gosc strzelal jak powalony. Pod koniec bitwy zaczalem juz ratowac jakiekolwiek punkty.
I niestety zrobilo sie 1:19
Generalnie to moglem rozegrac to inaczej - ustawic swoj znacznik w roku, zabarykadowac sie tam i probowac bronic. Ale stol byl mocno-przestrzalowy, wiec ciezkoby bylo sie tam obronic. Takze lekki fcuk-up z mojej strony, plus mega-mega-pech ...
Ale gosc super, zero spin, bitwa niczym z jakims looznym ziomem od nas.
Bitwa 3, Hiszpania, BA - Libra, 2xTermosy w Redeemerach, 2xPriest, 2x10 Assaultowcow, Scouci, Anihilacja, Spearhead.
Niby loozik - mam sporo strzelania, gosc praktycznie nic. Wiec lupie lupie, jak otworze Landki, to jest po bitwie. Jak nie, to kombinije z szarzami, zeby wyjsc na swoje.Wygrywam rzut na zaczynanie i oczywiscie zaczynam. Na to gosc - ze cala armia w Deepie (rowniez Landki
) a Scouci w outflanku.
No to looz, rozjezdzam sie, zajmuje jak najwiecej terenu. W drugiej turze gosciowi wychodzi praktycznie wszystko - poza 1 Landkiem. I kolejny zaskok - gosc laduje mega-mega-blisko mnie. Juz zacieram sobie rece - jak cos sie rozbije, to jestem w domu. No wiec oczywiscie nie, nic sie nie rozbilo ...
1 oddzial Assaultowcow strzela mi do Preda z 2 Melt i Melta-Pistola. Of course mam oponke z piechoty, wiec jest na dalekim na przedni pancerz. Of course, Pred eksploduje. Landke wali mi z Assault Cannona na bok preda za coverem. Of course Pred eksploduje. No wiec lipa - nie moge uciekac i strzelac, tylko musze walczyc.
Wiec plan jest taki - moj duzy Assault Squad szarzuje na jeden jego Assault Squad i go zmiata, DC wpada w drugi Assault Squad plus fisciarz w Landka. Zmiatam drugi Assault Squad. No i w tym momencie gosc ma na stole jeden oddzial do kontry, wiec nie moze lupnac mi w oba, oddalone od siebie oddzialy. Slowem - moge skontrszarzowac i dobic jednych Termosow i generalnie bede do przodu.
Podskakuje do obu Assault Squadow. No ale - mam lekko pietra przy DC, bo gosc poustawial Sierzantow z Fistami w srodku, tak, zebym nie mogl sie do nich dostawic. Wiec, zeby nie dostac w ryj Kapelanem mysle sobie, ze walne do nich z klamek - wystarczy, ze zabije jednego i juz bedzie looz.
Ze strzelania nie robie nic Landkowi (byl na dy**ch), lupie z klamek do Assault Squadu, gosc oblewa 3 sejwy i w tym momencie daje sie zwalowac (generalnie gosc byl mega-kootasem, czesto "zapominal" o zasadach, ktore dzialaly na jego niekorzysc - a jak mu to pokazywalem w podreczniku, to sie tlumaczyl, ze w hiszpanskiej wersji jest inaczej) - gosc mowi, ze nie uzywa FnP. A oczywiscie nie mogl tak zrobic ... no ale, jak to juz pisalem - jak ktos jest mega-dzbanem i daje sie zwalowac na zasadach wlasnej armii, to jest sam sobie winien
??: ??: ??: ??: ??:
Of course gosc mowi, ze rzuci 11 na LD i zwieje ... bierze kosci i rzuca ... 12 ... FCUK. Assault Squad ucieka spod noza a Kompania zostaje w szczerym polu. Of course jego Assault Squad ucieka dokladnie tyle ile trzeba - zeby sie zebrac i wrocic do dobrej szarzy. Wysiada Termosami i robi mega szarze swoim Assault Squadem na moj Assault Squad i DC.
W tym miejscu pokazuje znowu jakim jest zlamasem. Przed szarza pytam sie, czy bedzie szarzowal na Assault Squad, bo chce rzucic Unleash Rage (gosc ma juz figurke w reku, zeby sie dostawic do Assaultowocow). No wiec on na to, ze za chwile mi powie, bo musi sie zastanowic. Ja na to - loozik, jak sie zastanowisz, to daj mi znac. Po czym, bez zadnej deklaracji, najpierw dostawia sie do Landka, a pozniej do Assaultowcow. Ja of course chce rzucic Unleash'a, a ten kootas zlamany na to, ze sorry, ale on juz ruszyl pierwszy model a ja zapomnialem rzucic mocy i jest juz za pozno.
Of course z tym poruszeniem modelu mial racje, ale choojek zrobil to specialnie - przed moim pytaniem chcial najpierw szarzowac na Assaultowcow. Poklocilismy sie, ponazywalismy ladnie w swoich ojczystych jezykach, gosc powiedzial, ze on tutaj nie przyjechal spotykac przyjaciol i takie tam chore teksty. Slowem - zlamas jakich malo. Z reszta po bitwie podszedl do mnie kapitan Hiszpanski i powiedzial, ze przeprasza - wiedza, ze gosc jest zlamasem, ale wygral jakis ich turniej kwalifikacyjny i po prostu musieli go wziac. A na zeszlym ETC tez robil takie numery.
W tym momencie musialm juz ratowac co sie dalo, ale nie bylo latwo.
Niestety gosc wyladowal za chwile drugim Landkiem zamykajac mnie praktycznie calkowicie juz w cwiartce. Probowalem jeszcze spierdzielac Predatorami i Landkiem, przy okazji niszczac jego Landka z MMelty, ale of course dostalem jakiegos immobila z jego MMelty, a Predy na fartach trafial Mlotkowymi na 6tkach i of course niszczyl.
Generalnie w 6 tur wyczyscil stol - ja zabilem mu Landka, 1 duzy Assault Squad, przetrzebilem Termosow i tyle. Przez te po...bane klamki przegralem 0:20 ... Oczywiscie pozniej w samochodzie jak sie dowiedzialem, ze kupilem wala z tym FnP, to sie strasznie wpienilem, ale cush ... jakbym nie byl warzywem, to by tak to sie nie skonczylo.
Do tego tak naprawde gosc mega-ryzykowal spadajac z Deepa wszystkim, w tym dwoma Landkami - jakby mu sie chociaz jeden rozbil, to by byla totalna zima dla niego. Ale wszystko mu wyszlo, mimo ryzykownego ladowania tuz przy moich jednostkach. Ale w sumie tak po prawdzie, to nie mial innego wyjscia - ja zaczynalem, dalem mu pusta cwiartke i do tego mialem powazne strzelanie. Takze grajac klasycznie nie mial kompletnie szans.
No i oczywiscie - najbardziej nieprzyjemna bitwa w calym turnieju. Gosc gral jak ostatni kootas, a ja od tego numeru z Unleash Rage'm nie pozostawalem mu dluzny. Non-stop spina i w ogole zero fun'u. No ale - taki lajf.
Tak wiec - na zakonczenie pierwszego dnia tak jakos mi sie lekko wydawalo, ze chyba jestem przeklety
Cze !!!