W pełni się zgadzam z Vladem.
Jednak warto podkreślić, że właśnie przez takie działanie młodych (kopiuj wklej), skazują się oni, już na starcie na przegraną z TOP-em.
Tylko eksperymentując, zbierając cięgi i w tym bólu wyrabiając sobie doświadczenie jest szansa na rywalizację na najwyższym poziomie.
Do pewnych rzeczy trzeba dojść samemu. A metodą "kopiuj wklej" nie dajemy sobie nawet na to szansy. Trzeba zagrać tym wirwindem czy tysiącem synów aby zrozumieć w czym tkwi ich problem. Dość samemu, że obecna edycja jest edycją melty i flamera, a nie samej plazmy (choć po BA sprawa się nieco odmieniła).
I na koniec tylko tym sposobem można dość do własnego stylu gry, który (o czym wspomniał morokai) może zaskoczyć sam TOP (np. mikka z DA na jednej Arenie).
Nieskromnie podam mój przykład kariery 40k.
Zaczołem 3 lata temu. Od IG. Czasy kiedy to ta armia, w przeciwieństwie do dziś, ledwo dyszała na stole. Jednak zamiast powielać schematy typu "stój w okopie i módl się by nie doszli" szukałem własnych rozwiązań. Dostałem cięgi, to wracałem do domu i zastanawiałem się dlaczego, czego mi brakowało (nie oglądajac sie na top listy)
Zmieniałem dostawałem znów cięgi itd.
I tak powstała symbioza IG "na spadochroniarzach" z WH "na salwie cało burtowej". Nagle okazało się, że to połączenie może wygrać nie jedną bitwe i już w 2 turze. Tym sposobem zaczołem wygrywać lokala za lokalem..
Niestety nie udało mi się tego przenieść na Mastery. Powód był prosty - brak pomalowanej armii.
Dlatego squadałem rozpiski na tym co już miałem pomaziane czyli WH. I znów zbierałem cięgi..
Znów kombinowałem co tu zmienić..
Przełomem było DMP i moja wersja hordy WH (po roku pracy!). I znów okazało się, że się da wygrywac. Najlepsze były miny przeciwników.. "WH.. he he izy kill point". A później prawie płacz w oczach po kolejnej klęsce z tą niby słabą armią.
Przyszły nowe dexy i nagle chorda przestała działać. Znów zacząłem zbierac baty. Znów godziny kminienia i zastanawiania się co tu zmienić. I tak powstał mech oparty na IG.
I znów WH radzili sobie z wszystkim. Poza Orkami. Długo zajęło mi nauczenie sie grania przeciwko nim. Okupione było to nawet przegranymi z 14 latkami którzy udowadniali wtenczas, że orcza horda to poprostu samograj przeciwko WH.
Kiedy poradziłem sobie z Orkami pojawili się SW i BA.. i znów zmiana koncepcji. Tu dużo dało ETC.
Doceniłem LR, który zawsze wydawał się punktami wyrzuconymi w błoto.. Ale z nadejściem tych dexów okazał się być bardzo przydatny a zarazem hiterem na Orki Demony.
I tak to wygląda. Tylko kombinując po swojemu nie oglądając się na innych da się do czegość dojść.
Zaś skill szlifuje sie w zawrotnym tępie..
Odczułem to w momencie jak kilka razy pożyczyłem sobie armie CSM, IG, SW na turnieje. Wygrywając bitwę po bitwie nawet się nie spociłem.. Dlaczego?
Jak idziesz z nożem na strzelaninę musisz poznać każdy słaby punkt armi przciwnika. Bo na zadanie ciosu będziesz miał max 1-2 okazje. Poznając te wady, jak weźmiesz coś z większym kopem nie dość, że wiesz jak uniknąć błedów które sam wykorzystywałeś, to jeszcze wiesz jak na x sposóbów zabić przeciwnika!
(grając odrazy PG armią na wyżyłowanej rozpisce.. nie masz szans na to)
To tyle mojego nieskromnego rozważania.
Wracam do WH i DA i kminienia jak poradzić sobie w obecnej rzeczywistości kiedy to nóż stępił mi się do zaostrzonego kołka :P