Wierz mi że wałkowałem to sam przed sobą już niejeden raz. Wnioski są takie, że idąc moim tempem i metodą (pełne ROMsety na około 30 emulatorów, razem chyba z kilkadziesiąt tysięcy gier) i chcąc przechodzić każdą jedną grę uczciwie, znaczy ginąc i przechodząc te same fragmenty jeszcze raz aż do wymasterowania ich, to brakłoby mi życia. Owszem, brałem pod uwagę możliwość oglądania po prostu filmów, ale to nie to samo. Jednak nawet używając niedozwolonych sejwów (czyli się ginie, tyle że potem nie ma koniecznoście przechodzenia od zera hektaru tego samego terenu; cheaty w stylu wrogowie rozbijają się o ciebie akurat mnie nie kręcą) chcę sam sobie te gry poprzechodzić (zwróć uwagę że nie piszę "ukończyć", bo to żadne ukończenie). Poza tym w przypadku komputerów i obrazów dyskietek/twardych dysków przy okazji sprawdzam, czy gra nie jest uszkodzona (jakiś walnięty plik albo co), żeby nie wypalić jakiejś trefnej wersji w mojej perfekcyjnej kolekcji. Kolejną sprawą jest porównywanie różnych wersji tej samej gry na różne platformy. Czasami muszę przechodzić po kilka(naście) razy pod rząd ten sam tytuł, tyle że na inną konsolę czy komputer. Gdybym chciał i tutaj być uczciwy, to normalnie bym zgłupiał. Budowanie wszechwiedzy o wszystkich oficjalnie wydanych grach retro niestety wymaga pewnego poświęcenia. A jako że moim celem jest tę wiedzę pewnego dnia posiadać, to i ofiary staram się ponosić bez marudzenia.
Uczciwie gram gdy już grę poznam, znaczy przemęczę jakoś do końca. Wtedy mam właśnie to o czym pisałem powyżej: szybki szpil, do pierwszego straconego życia. Za kilka dni znowu i tak stopniowo dochodzę coraz dalej.