Kiedyś czytywałem sobie Simenona, niezłe były te książeczki o podłych burżujach mordujących biedaków. No, a niektóre powieści Jamesa Ellroya to naprawdę dobra literatura - szczególnie cykl "Losangelesowski": "Czarna Dalia" (powieść jest o wieeele lepsza, niż film ), "Tajemnice..." (szkoda, że marnie przetłumaczone) czy "Wielkie nic" ( fajny fabularny twist z szeryfem). Niezły jest także "American Tabloid", z kolei jego sequel "Sześć tysięcy gotówką" to juz raczej porażka, ze względu na wściekły styl, w jakim został napisany ( króciutkie zdania i powtórzenia co akapit: "Pete wyciągnął pistolet. Pete strzelił. Pete strzelił drugi raz. Pete strzelił trzeci raz. Pete uśmiechnął się." itp; kilkaset stron czegoś takiego jest naprawdę irytujące ) i antypatycznych z każdej strony, a przy tym mało wyrazistych, bohaterów.