Tylko widzisz, wszyscy ludzie pokrewni Ci światopoglądowo, których znam i w większości lubię (mówiąc konkretniej, bo może źle myślę: głęboko wierzący katolicy, tradycjonaliści obyczajowi, mocno oddani idei narodu rozumianej w duchu sprawującego władzę "obozu patriotycznego") mają swój światopogląd, bo... przyglądają się światu. Często zatem gadamy o swoich bajkach i pokazujemy sobie nawzajem historie, które prowadzone są z perspektyw odmiennych niż te każdego z nas. To przywilej spory. Dzięki temu lepiej się rozumiemy, nie nadużywamy słów takich jak "gloryfikacja" czy "propaganda", gdy jeszcze na nie nie czas, gadamy o literaturze czy filmie (o komiksach mniej) z ciekawością, jakie jeszcze sposoby modelowania świata przyniesie współczesna kultura.
Nie umiałbym wyłączyć tej ciekawości. I nie mogę uwierzyć, ze chcesz zrezygnować z poznawania prób opowiadania świata tylko dlatego, ze pewne elementy tego świata są Ci niemiłe. Naprawdę strategią ma być zamknięcie się w dydaktycznym komiksie historycznym?