Jeśli chodzi o shinigami to ja jestem zdania, że tłumacz JPF postąpił słusznie. Pomijając już to o czym wspominał tłumacz, shinigami z Bleach'a to tacy bogowie jak Sam Oliver, czyli żadni. Zwykli reaperzy, ot co (albo nawet i to nie - już Barragan bardziej by pod to podpadał). Porównując ich z zachodnimi bogami to popierdółki potrafiące trochę czarować. A to, że w języku japońskim AFAIK nie ma rozgraniczenia na reapera (czyli kostuchę/żniwiarza) i boga/anioła śmierci (śmierć) nie znaczy, że trzeba się tego ściśle trzymać. Posłużę się przykładem z Claymore'a. Tam mamy coś takiego jak youmy. Idąc twoim tokiem rozumowania należałoby zostawić ten wyraz nieprzetłumaczony, podczas gdy to zwykły potwór jest. Poza tym śmieszy mnie gdy ktoś szpanuje znajomością czytania romanji. Gdyby zostawić taki "死神" zapis, rozumiałbym, ale mamy tu coś w stylu
"gad of def". Rzecz w tym, że czytałeś to już tyle razy w skanlacjach i przyzwyczaiłeś się tak bardzo, że każde inne odstępstwo uważasz za rzecz skreślającą tłumaczenie. lol
(...) Czytałem w życiu wiele mang (czyt. skanlacji - dop. Góral) w których byli shinigami i wszędzie było shinigami albo death god. (...)
Fixed.
Pozwolę zacytować swoją wypowiedź z forum Waneko (dyskusja zaczyna się
tutaj). Dotyczyła ona honorificsów akurat, ale świetnie tutaj pasuje:
Jeśli miałbym się pokusić o wysnuwanie teorii czemu niektórzy z takim uporem bronią "shinigami(ch)", "Sakura-chan(ów)", "senseiów" itd. powiedziałbym, że dlatego, bo za krótko żyją na tym świecie i/lub za mało czytają po polsku. Szprycowanie się angielskimi skanlacjami "od małego" zrobiło swoje i teraz trudno komuś się przestawić czy przyjąc do wiadomości, że Miria-taichou to kapitan Miria albo dowódca Miria, a Clare-san to po prostu Klara/Clare. Ale takie są fakty, że albo tłumaczymy na język polski profesjonalnie albo tak jak robią to polskie grupy skanlacyjne, czyli zrzynając z angielskiej wersji (a co sprawdza się w angielskim niekoniecznie sprawdza się w polskim, zresztą w oficjalnych tłumaczeniach angielskich honorificsy nieraz są pomijane). Chcąc nie chcąc zawsze coś jest "lost in translation" dlatego pół-puryści (purystami nazwałbym ich wtedy gdyby chcieli otrzymać cały tekst w kanji) powinni zwyczajnie zacząć uczyć się japońskiego. Osobiście nie wyobrażam sobie, że Dutch (Amerykanin) zwróciłby się do Revy (pół Amerykanka, pół Chinka, grunt, że nie Japonka) per Revy-san jak to jest w oryginale. Przecież to absurd. Gdyby natomiast rozmawiali sami Japończycy również nie widziałbym sensu uwzględniania honorificsów, bo nie brzmiałoby to w języku polskim naturalnie. Wyobraźcie sobie dubbing anime (np. Spirited away albo Ponyo), w którym Jabłczyńska mówiłaby "uratuj mnie Haku-sanie". Jedno wielkie lol.