po pierwsze - sory za nicka z małej litery. Nie robię tego celem poniżenia rozmówcy - to takie przyzwyczajenie wyniesione z forów internetowych, gdzie mało kto zwraca na to uwagę a 3/4 osób pisze z takimi bykami że hoho... Będę starał się panować nad tym
wiedziałeś, że odpowiem pierwszy? Bo ja po prostu lubię z tobą dyskutować
.
Mimo to uważam, że lepiej dla Hitlera by było, gdyby postawił na ciężkie bombowce - mógł je mieć znacznie wcześniej niż swoją wunderwaffe i uzyskać dzięki nim przewagę.
Luftwaffe dysponowało raczej bombowcami taktycznymi, nie strategicznymi. Rozwój bombowców strategicznych w czasie wojny, byłby równy praktcznie pracom od 0. Nie to żeby niemieckie bombowce strategiczne były do niczego, jednak na początku wojny w tym względzie, to alianci mieli przewagę. Rakiety natomiast, nie dość, że zapewniały zerowe straty w razie ataku, nie potrzebowały żadnej załogi (), były tańsze w produkcji, a ponadto w przyszłosci mogły przeniesć ładunek atomowy.
no tak, masz rację. Ale jak wszyscy wiemy, tej przyszłości hitlerowi nie starczyło... Moim zdaniem, alianci wcale nie mieli takich znowu rewelacyjnych ciężkich bombowców w pierwszych latach wojny. Owszem, te które mieli nadawały się do walki ale nawet oni potrzebowali czasu aby stworzyć maszyny zdolne do uderzeń strategicznych a nie taktycznych. Hitler może i nie mógł dopędzić ich pod tym względem, ale o klasę gorsze bombowce strategiczne to i tak trochę lepiej niż ich brak...
poza tym, myślę też jakie ja bym wybrał rozwiązanie - jest wojna, przeciwnik rośnie w siłę. Co robić? Zdać się na rozwój premierowej broni, która może być fenomenalna ale z drugiej strony może w ogóle nie działać czy raczej postawić na solidne metody? Wybrałbym to drugie rozwiązanie - efekty może byłyby słabsze, ale pewniejsze. Fakt, że Hitler zaryzykował intensywny rozwój broni rakietowej kosztem konwencjonalnej świadczy że był nieco szalony... Weźmy pod uwagę, że on nie mógł wiedzieć tego co my wiemy - nam łatwiej, po tym co widzimy w naszej rzeczywistości, stwierdzić że broń rakietowa to dobry kierunek. Dla niego był to strzał w ciemno, co mz było błędem. I błędem się okazało de facto...
a co do żołnierzy zorganizowanych do walki kontrpowstańczej... owszem, zawsze można powiedzieć że 20 dywizji to mało, bo to dla przykładu zaledwie 10% tego co hitler rzucił na ZSRR (o ile dobrze pamiętam to w Barbarossa bylo coś koło 180 - 190 dywizji). Ale z drugiej strony to cholernie dużo, biorąc pod uwagę, że z czasem konieczne było powoływanie pod broń starców i dzieci... Tocząc wojnę ze wszystkimi liczy się każdy żołnierz...