Właśnie obejrzałem Zakochanego kundla z 1955 roku. Fajna historia i jaka klasyczna.
Jednym ciągiem wziąłem się za drugą część z 2001 roku. Przyznam, że obie części są fajne, ale piękniejszy klimat jest w jedynce. Historia jest bardziej pogmatwana i ma więcej wątków, które rozpoczęte mają w odpowiedniej chwili dopowiedzenie, np. węch starego psa, jego historia o dziadku itp.
Reasumując, technika to nie wszystko. Kiedyś robiło się historie z większym sercem i to było piękne. Chlip, rozczuliłem się