To wcale nie był księżycowy pomysł.
Ależ owszem, był
A może raczej jest, bo absolutnie nie ma podstaw bytowania w naszej rzeczywistości historycznej
Anglicy naprawdę się obawiali takiej sytuacji.
Posiadasz jakiekolwiek argumenty za tym twierdzeniem?
Belgowie traktowali bardzo poważnie swoją neutralność i ktokolwiek pierwszy naruszyłby ich terytorium stałby się ich wrogiem.
Nie trzeba być Belgiem, by naruszenie terytorium oznaczało zostanie czyimś wrogiem
Zresztą, jak podaje teoria stosunków międzynarodowych natura neutralności wieczystej sprawia, że tu nie pozycja Belgii wobec wtargnięcia, ale państw-gwarantów (na mocy deklaracji o wieczystej neutralności z 21 stycznia 1831r) - Francji, Anglii Austrii, Prus i Rosji jest najważniejsza.
Z czego interesy strategiczne Anglii rzeczywiście wskazywały na to, że to ona będzie przede wszystkim występować przeciw agresorowi.
Francuzi bardzo obawiali się prowokacji ze strony Niemiec, która doprowadziłaby do sytuacji w którejś co bardziej krewki Francuz naruszyłby terytorium Belgii.
Co bardziej krewki Francuz? Ach, rozumiem - to dlatego Francuzi podczas kryzysu lipcowego cofnęli swe wojska w głąb terytorium i ogłosili neutralność wobec konfliktu (a mogli to zrobić, gdyż nie zostały spełnione warunki umowy o współdziałaniu wojskowo-politycznym z 21/27 sierpnia 1891, a konkretnie nie doszło do konsultacji z winy strony rosyjskiej) ponieważ bali się, że "krewki Francuz" przekroczy granicę Belgii?
Nie, Francji nie zależało na wojnie z Rzeszą, tym bardziej na wojnie prewencyjnej.
Atak na Alzację-Lotaryngię, poza celami propagandowo-ekonomicznymi (przypominam, ziemie te utraciło Cesarstwo Francuskie na skutek wojny z Prusami) miał też (przy nader optymistycznych założeniach francuskich strategów) odciąć siły niemieckie uderzające przez Ardeny (plan Schliffena).
I wcale nie musiała to być akcja skierowana przeciwko Belgom. Zresztą dlatego (między innymi) francuski PLAN 17 przewidywał działania ofensywne w Lotaryngii i Alzacji a nie na pograniczu z Belgią i dlatego tak słabo było obsadzone pogranicze belgijsko-niemiecko-francuskie
Plan XVII (do określania franc. planów strategicznych, tzw. 'numerycznych', przyjęło się używać cyfr rzymskich) Focha (zaadoptowany przez Joffre'a w 1913r) był akurat największym nonsensem z puktu widzenia wojskowego jaki istniał. Takie wymysły jak "élan" (duch bojowy) Francuzów, koncepcja samego "brutalnego uderzenia" czy rozwiniecie kontrofensywy na terytorium przeciwnika były podyktowane populizmem i brakiem rozsądku. Choć jeszcze bardziej odrealniony i populistyczny był plan "ofensywy radykalnej" Grandmasona z 1911r.
Przypomnę też, że Francuzi myśleli o skupieniu obrony na granicy Franc-Belgijskiej - to zakładał plan Michela również 1911r. Choć dymisja Michela jeszcze tego roku wskazywałaby, że nie spodobał się tak do końca
W sytuacji gdyby doszło do prowokacji i Belgia zaczęłaby się bronić przed Francją, Wielka Brytania miałaby trudny orzech do zgryzienia: z jednej strony Entente Cordiale a z drugiej zobowiązanie wobec Belgii. I wcale nie jest powiedziane jakby się zachowali.
Siła porozumienia francusko-angielskiego to jeden wielki mit. Polecam zapoznać się z rozmowami ambasadora niemieckiego w Berlinie z brytyjskim sekretarzem (albo podsekretarzem, nie pamiętam) spraw zagranicznych. Fakty są takie, że Wlk. Brytania grała bardzo ostrożnie, i być może gdyby nie realizacja planu Schliffena (który zresztą był, z punktu widzenia sytuacji roku 1914, również totalną pomyłką) który doprowadził do naruszenia neutralności Belgii, Anglia nie zareagowałaby.
Inna sprawa, że Niemcy dążąc do wojny hegemonicznej musiały wciągnąć w nią Anglię i generalicja (a raczej admiralicja, radzę zwrócić uwagę kto był "drugi po Bogu" w Wlk. Brytanii) doskonale o tym wiedziała.
Tym bardziej, że dwór angielski łączyły więzy krwi z Cesarstwem Niemiec.
Z punktu widzenia Wlk. Brytanii rzecz nader nieistotna. Ostatnia próba odrestaurowania stosunków dynastycznych w Europie to w zasadzie Aleksandrów Kujawski (3-4 września 1879r) i rozmowy dwóch Cesarzy. Brytyjczycy byli i są zbyt pragmatycznym narodem by kierować się interesami dynastycznymi. Anglia nie ma stałych sojuszników, ma tylko stałe interesy...
Cała sytuacja sprowadza się do umiejętnego, politycznego wykorzystania tej sytuacji. Ale tego Niemcom brakło... I dlatego stało się tak a nie inaczej.
A skąd.
Wina rzeczywiście leżała po stronie państw Centralnych. Ale na nią składały się inne rzeczy, m.in.:
- Konflikty na dworze wiedeńskim które nie pozwoliły właściwie wykorzystać argumentu królobójstwa w celu zapewnienia sobie poparcia Rosji w konflikcie z Serbią
- Dominacja generalicji Austro-Węgier w rysowaniu polityki, w szczególności z Rosją (później ten sam problem miały Niemcy)
- Nieumiejętność zrezygnowania z planu Schliffena nieadekwatnego do sytuacji z lipca 1914r
- Naprawdę nieudolny sposób wypowiedzenia wojny Rosji, jeszcze gorszy w przypadku Francji i Anglii (w moim sercu rodziło się szczerze wspólczucie gdy czytałem, jakie debilizmy ambasadorowie niemieccy musieli przedstawiać Francuzom i Anglikom).
I inne, dużo by wymieniać.
Jesli chcecie tworzyć historię alternatywną, już lepiej rozwinąć wizję rzeczywistości w której Austro-Węgry dzięki wojnie z Serbią (przy zyskanym dzięki ofensywie dyplomatycznej poparciu pozostałych mocarstw) utrzymały swoją mocarstwowość i umocniły dominację Centrum na Bałkanach, lub w której Francja pozostała w wojnie neutralna, lub w której wojna wybuchła wcześniej (nie przypomnę sobie teraz o który kryzys lat wcześniejszych chodzi, ale część historyków powołuje się na niego jako na przykład niewykorzystanej przez Niemcy okazji do wygrania wojny hegemonicznej z Rosją).
Jeśli chcesz trochę doczytać EasyRider, a myślę, że mogłoby Ci się to przydać, odsyłam do "Pierwszej wojny światowej 1914-1918" Pajewskiego, (Warszawa 2004) lub choćby "Pierwszej wojny światowej" Gilberta (Poznań 2003). Co prawda to 'tylko' monografie, ale dość wyczerpujące.
Teorię (pierdoły takie jak definicja wojny hegemonicznej
) Ci daruję bo sam za nią nie przepadam, a i bibliografii do niej nie mam.