Sambre- scenariusz prosty, plansze proste trochę malarskie, szczypta dziecinne i naiwne, komiks lekki i raczej do końca nie wpadający w umysł (ale jako początek albo w zależności jak patrzeć rozwinięcie zdarzeń trzeba przeczytać i mieć)
Wojna Sambre- to jak to wojna, scenariusz też trochę naciągany i naiwny ale za to bitwę wygrywa kunszt rysownika- genialne połączenie kolorystyki (czerń, biel i czerwień), lekki posmak mangowatości postaci, mrok tych przepięknych francuskich czasów. Gdy czytam te komiksy to zawsze stają mi przed oczyma kadry z Vidoq, Pachnidło czy powieści Hugo Nędznicy. Trochę tego w komiksach brak bo jednak dużo dzieje się "na salonach" ale zderzenie tego sztywnego wizerunku arystokracji z motłochem ulicznym w wersji francuskiej w czasach rewolucji jest po prostu zachwycające.
Nie da się tego porównać do SF czy trykociarzy bo to fikcja i to nastawiona "głównie" na dzieciarnię i efekciarstwo a tutaj mamy rzeczywiste czasy a historia jest dość mocno osadzona fabularnie w konkretnych datach. To jak porównywać Nędzników do Supermana- całkiem inna bajka a i to i tamto może się podobać temu samemu odbiorcy- kwestia jest tylko czy ma ochotę na lekturę nad, którą trzeba się skupić i wejść w klimat czy tylko potrzebuje szybkiej, prostej i łatwej rozrywki.