house,sezon pierwszy
jestem pelen podziwu,pomijajac glownego bohatera(ktory przebija duchownego w californication) urzekly mnie przedstawiane choroby,tworcy naprawde nie maja litosci dla swoich bohaterow,czasem troche sie obawiam tych pierwszych dwoch minut w ciagu ktorych ktos musi rzygnac krwia lub w efektowny sposob cos sobie zlamac,niektore sceny niczym z jakiegos gore,pobieranie plynu z oka,zalane krwia lozko czy dziwne rany na skorze,sekcja zwlok noworodka albo kota,fajne,no i swietna zabawa w poczatkowych minutach gdy czekam na czyjas kontuzje a okazuje sie ze chory jest ktos kto stoi z boku,
my name is earl,sezon pierwszy,niecaly-fajny pomysl,fajni bohaterowie,rewelacyjna muzyka(niezle zdziwienie gdy w jednym odcinku polecialo throtlerod),ale jakis ten serial malo smieszny jak na komediowy,w odroznieniu od house gdzie po kilku odcinkach zaczel odchodzic od schematow wypracowanych na poczatku tak tu kazdy kolejny odcinek jest podobny do poprzedniego