Ja swoich porażek, w życiu osobistym i uczelniano-szkolnym miałem naprawdę sporo, długo by wyliczać. Ale jakoś nigdy nie należałem od osób, które wtedy spędzały wieczory na lekturze wykwintnej literatury (i pewnie dlatego nie mialem okazji zaznajmić się z Remarkiem ), szukałem ekspiacji w znacznie mniej kulturalny sposób. I nawet teraz trudno mi je kompensować komiksem, skoro po dziś dzień boję się nawet zajrzeć do mojego "martwych pamiątek grobowaca" i teczki z grafomanią.
Ja od swoich szkolnych porażek uciekałem w świat komiksu lub książek. Mimo, że czytałem całą masę książek, to prawdziwą ucieczkę znajdowałem jedynie czytając komiksy... W szkole było różnie, przeważnie na początku roku sobie leniuchowałem i zbierałem dwóje, a potem musiałem pracować za trzech, aby piątkami je znimalizować do trójki na koniec semestru (wiem, że to było głupie, ale dopiero na studiach polubiłem się uczyć). Jestem w stanie wczuć się w rolę chłopca z "Piekło niebo", jak najbardziej potrafię.
Co Cię jednak nie zabije, to Cię wzmocni - jak mówi przysłowie
więc zahartowało mnie to znakomicie i później mało co mnie potrafiło załamać
natomiast osoby, które nie miały żadnych porażek i przeciwności losu w dzieciństwie w wieku dorosłym znacznie ciężej je przechodzą.
Wracając do bohatera, to jego malkontenctwo i brak sensu życia i robienia czegokolwiek - przeraża.