Przeczytałem oba tomy ponownie. Tylko podsyciłem w sobie ciekawość wobec dalszego ciągu tej historii. Po pierwsze, z tego względu, że fabuła kryje w sobie mnóstwo tajemnic, które wyjaśnić mogą tylko kolejne wydarzenia (i bynajmniej nie mam tu na myśli kwestii tego, czy fabuła to tylko sen, czy jednak nie). Po drugie dlatego, że wciąga i jest po prostu dobra.
Kreska jest fajna, minimalistyczna, dużo cieniowania, czerni, brak tła potęguje poczucie psychozy i osamotnienia, jakie towarzyszy czytaniu tego komiksu. Mógłbym się przyczepić do nadużywania tej techniki, zwłaszcza gdy chodzi o przedstawienie pewnych przedmiotów w komiksie - motory, czy pistolety, wyglądają jak z SF z PRLu, ale to tylko szczegóły. A może tak właśnie miało być? Sentymentalne puszczenie oczka do czytelników, którzy niekoniecznie są w dobrej komitywie z komiksami, za to pamiętają dobrze, bądź tylko kojarzą/znają Funky'ego Kovala (co nie znaczy oczywiście, że FK był pod tym względem taki sam, wręcz przeciwnie; niemniej pewne analogie między oboma tytułami nie mogą być niedostrzeżone).
Yorgi to świetny potencjał. Osobiście uwielbiam historie ciężkiego SF, w którym pełno odwołań do Boga, kosmosu, zagrożeń przyszłości i cywilizacyjnej inżynierii społecznej (stąd moje uwielbienie do Wiecznej Wojny Marvano; momentami autorzy Yorgiego się odwołują do tego arcydzieła, choćby korzystając z archetypu postaci, buntującej się przeciw ulepszaniu życia przez "człowieka przyszłości"). Historia jest niejednoznaczna, pogmatwana, pędzi w zawrotnym tempie(miejscami niestety zbyt szybko), wielowątkowa, wielopłaszczyznowa, ale... gdzie jest ku.rwa ciąg dalszy?!
Ile można czekać? Czy ktoś coś wie na temat trzeciej części? No i, cholera, brakuje mi jakiejś dyskusji nt. Yorgiego. Z chęcią poczytałbym opinie innych użytkowników.