"Dyktator", moim zdaniem, nie jest ani fajny ani beznadziejny, więc najwyraźniej aby napisać o tym filmie, muszę założyć nowy wątek (chyba powinien na tym forum powstać temat pod tytułem "Czy oglądałeś coś ŚREDNIEGO VI").
Niech pretekstem do zakładania nowego wątku będą zatem pytania: Czy oglądał ktoś już ten film? Co o nim myślicie?
A teraz moja recenzja, czy raczej luźnie refleksje na temat:
Film ten jest zdecydowanie słabszy od Borata, czy Bruno (do Alego G nie porównam, bo "Indahouse" oglądałem w tak zamierzchłych czasach, że już nic z tego nie pamiętam). Sacha Baron Cohen zdecydowanie lepiej robi mockumentary. Żarty niby były na podobnym poziomie, ale jednak łatwiej wybaczyć niektóre "kloaczne" gagi, gdy ma się świadomość, że biorą w nich udział "prawdziwe" osoby. Poza tym, i to jest w sumie główna wada "Dyktatora", po seansie Bruno i Borata, mimo że z pozoru filmy te były głupawe, widza nachodziły jakieś refleksje, filmy te mimo wszystko dawały coś do myślenia (na pewno głównie ze względu na formę, w jakiej były kręcone). Natomiast "Dyktator" to najzwyklejsza błazenada. Nawet gdy pojawiała się okazja, żeby chociaż wprowadzić widzów w autentyczne zakłopotanie, zrobić jakąś rysę na ich psychice (jak chociażby podczas sceny na moście, gdy
Nadal tłumaczy Aladeenowi, dlaczego ten nie powinien skakać z mostu- spokojnie mógł walnąć jakąś przemowę, która autentycznie postawiłaby demokrację w złym świetle, a tyranię w dobrym
), twórcy i tak decydują się sypnąć jakimś głupawym żarcikiem. Ktoś pewnie powie, że przecież film ośmiesza Amerykę, Żydów, antysemitów, feministki, dyktatorów i coś tam jeszcze. Bitch please. Co pięć minut pojawiają się jakieś żarciki celujące w jakąś grupę społeczną, ale nie dość, że są niesamowicie poprawne politycznie w swojej niepoprawności politycznej, to w dodatku przybierają taką formę, że widzowie śmieją się np. z gołych penisów czy głupich tekstów dyktatora, a nie z hipokryzji Zachodu i tym podobnych.
Podsumowując: "Dyktator" to w miarę zabawna, ale obrzydliwie grzeczna komedyjka, bezczelnie udająca szokującą i niepoprawną politycznie satyrę na coś tam.