O rozstrzelaniach były jedynie pogłoski (zresztą niewiele ich wtedy naprawdę było).
Nieprawda obszary AK meldowały o takich wydarzeniach do Londynu jak i do Warszawy, a to już trudno nazwać pogłoskami.
Najwyraźniej napisałem coś niejasno, bo mnie nie zrozumiałeś.
1. Faktem jest, że Armia Czerwona współpracowała z dywizjami akowskimi w walce z Niemcami. Przykłady? Dywizja wołyńska (od marca do maja). Polsko-radziecki szturm na Wilno (9 lipca).
Tak więc, póki Polacy byli potrzebni, Sowieci zachowywali się jak prawdziwi sojusznicy.
2. Gdy Polacy przestawali być potrzebni, wkraczało NKWD. Oficerowie (kilkuset) zostali internowani. Zwykli żołnierze albo zostali rozbrojeni i puszczeni wolno, albo dano im wybór: obóz lub wstąpienie do armii Berlinga. Ogółem internowano kilkanaście tysięcy ludzi. Może to wina mojej słabej pamięci, ale w sumie to nie przypominam sobie by na tym etapie były wśród akowców jakieś egzekucje. A jeśli były, to pewnie incydentalne.
Nie dochodziło więc do żadnych masowych mordów (jeśli jakiekolwiek wtedy były). Co więcej, to wszystko działo się na zapadłej prowincji. Powtórzę po raz kolejny: AK sądziło, że Sowieci nie odważą się robić znowu takich numerów w stolicy, przy świetle reflektorów.