Ale generałowie Okulicki, Komorowski, Pełczyński i Chruściel bali się, ze jak nie wydadzą rozkazu o powstaniu, to historia ich oceni tak jak tych oficerów, których podchorążowie zabili w noc listopadowa 1830 r (Choc moim zdaniem nie byli to zdrajcy). I cel osiągnęli. maja teraz ulice swego imienia i są uznawani za bohaterów. Szkoda tylko, że kosztowało to naród 217.000 ofiar. I bezpowrtona utrata dorobku materialnego i kulturowego narodu. Poszły z dymem archiwa i biblioteki. Stracilismy swoja historię. I jako dyplomowani oficerowie dowódcy powinni wiedzieć, ze szans na zwycięstwo powstanie nie ma żadnych. Dowódctwo naczlene w Londynie tez nie powinno tak waznej decyzji zostawiać Warszawie. Albo przynejmniej Sosnkowski powinien poleciec do Warszawy. Wód naczelny na miejscu sprawiłby kłopot Sowietom.
Z dowodzeniem tez nie było dobrze. Próba opanowania torów kolejowych by połaczyć Żoliborz ze Śródmiesmiem czy czy przedarcia sie do Syatówki od Placu bankowego. Te rozkazy były idiotyzmem czystym. jak na dłoni było widac z góry, ze nic z tego nie wyjdzie i skończy sie tylko masakrą. Tu Monterowi chodziło tylko o zaspokojenie własnego sumienia - żeby mógł sobie powiedziec, że próbował.
Inna sprawa, co sie teraz robi oficjalnie z powstaniem. Na uroczystosciach 1 sierpnia mozna było odnieść wrazenia, ze to było zwyciestwo polskie, większe od Grunwaldu. Z ekspozycji w warszawskim muzeum powstania też sie człowiek nie dowie, ze to była klęska.