Autor Wątek: Les Miserables  (Przeczytany 3414 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Ribald

Les Miserables
« dnia: Styczeń 31, 2013, 03:11:57 pm »
Porwali się na dużą rzecz, ale, mimo pewnych niedoróbek, wyszli obronną ręką. Tragizm historii był dobrze oddany, a zabiegi reżyserskie Hoopera (zbliżenia!) przypadły mi do gustu. Co, jakby nie patrzeć, istotne dla musicalu, całość była fajnie zaśpiewana - i w chórkach i większości partii solowych. "Słuchaj kiedy śpiewa lud" miało swoją moc, "Pusty stół i puste krzesłe" przejmujące, ale jeszcze lepsza poniższa interpretacja w wykonaniu Hathaway (Oscar!).
Mało przekonujący był niestety Crowe, miało się wrażenie, że nie wszedł w konwencję (inaczej niż Jackman, który był bardzo naturalny). Abstrahując od tego, że głos ma taki sobie - choć i tak wyciskał z niego co się dało. Natomiast kompletną porażką była Seyfried, aktorstwo spod znaku ciosanego dębu. Tym bardziej dziwiło, że Marius, mając u boku fantastyczną Eponine, zakochał się w dziewczynie o urodzie laleczki chucky.
Całkiem na plus element komediowy w postaci Saszy i Heleny.


https://www.youtube.com/watch?v=k6YwuqWFTbc
mam swoje zdanie, z którym się nigdy nie zgadzam

Offline skil

Odp: Les Miserables
« Odpowiedź #1 dnia: Styczeń 31, 2013, 04:08:41 pm »
Film jest równie kiepski jak jego musicalowy pierwowzór. Ciężko zrobić dobry musical, kiedy nie ma w nim dobrej muzyki. Jeszcze trudniej, kiedy wszystkie dialogi są śpiewane. Wg mnie zupełnie niepotrzebnie. W filmie było kilka dobrych momentów, np. cały występ Gavroche'a, karczma Montfermeil, ale zdecydowanie za dużo solówek, w dotaku filmowanych w ten sam sposób. Groteskowa rola Crowe'a (liczyłem, że w jednej ze scen zawyje do księżyca), fatalne dekoracje i efekty z peceta. Sztuczność, dłużyzny, kiepska muzyka i nierówne aktorstwo, dlatego nie polecam.
3/10
qui hic minxerit aut cacaverit, habeat deos superos et inferos iratos

Offline gbur10

Odp: Les Miserables
« Odpowiedź #2 dnia: Luty 05, 2013, 11:21:59 am »
w planach obejrzeć do końca tygodnia, ale jak przeglądałem fragmenty to wydaje się spoko :D

Offline Death

Odp: Les Miserables
« Odpowiedź #3 dnia: Luty 05, 2013, 07:29:37 pm »

Schonberg stworzył musical - arcydzieło, a teraz Hooperowi z powodzeniem udało się przenieść sztukę na duży ekran. Nic dziwnego, że Les Miserables tak długo nie schodzili z desek teatrów na całym świecie, to już ponad 30 lat. Klasyka musicalu od dawna i wydaje się, że teraz przyszedł czas na podbój kinowych ekranów. Trzeba oczywiście przełknąć gorzką pigułkę w postaci nieprzygotowanych i niedouczonych widzów. To w końcu 2 godziny i 40 minut samego tekstu śpiewanego. Na sztukę wybierali się widzowie, którzy wiedzieli czego oczekiwać, teraz w kinie spotkać można byle kogo. Wchodzą z popcornem i colą, a po godzinie mają dość.


Piosenki to same perełki: Red and black, I Dreamed a Dream, On My Own, Do you hear the people sing?, Castle on a cloud..można wymieniać i wymieniać...


Że kostiumy, zdjęcia i muzyka klasa, to wiadomo.
Jedną z głównych sił tego filmu są drugoplanowe postacie:
Fenomenalny Gavroche; moja ulubiona postać - chwytająca za serce każdym pojawieniem się na ekranie Eponina, grana przez znaną ze scenicznego musicalu Samanthę Barks; świetny przywódca powstania Enjorlas i tak dalej. Anne Hathaway za rolę Fantiny już zgarnęła Złotego Globa, pewny Oskar na nią czeka. Jej I Dreamed a Dream, to podaj najlepsze wykonanie utworu ever.


Nie można zapomnieć o akcencie komediowym, czyli żonie karczmarza - Helenie Bonham Carter i samym karczmarzu, którego gra "Borat". Piosenka Master of the house w ich wykonaniu, to klasa sama w sobie.


Długo można by chwalić.
Film nie dla każdego. Nie tyle chodzi o inteligencję, co o pewnego rodzaju wrażliwość.
Film ma charakter podniosły, patetyczny. Powstanie, miłość, te sprawy. Kto wie na co idzie, będzie zachwycony.


W mojej opinii arcydzieło. Film rozłożył mnie na łopatki. To były najlepiej wydane pieniądze od dawna.
Magia.

Offline peta18

Odp: Les Miserables
« Odpowiedź #4 dnia: Luty 06, 2013, 06:41:40 am »
Nie można zapomnieć o akcencie komediowym, czyli żonie karczmarza - Helenie Bonham Carter i samym karczmarzu, którego gra "Borat". Piosenka Master of the house w ich wykonaniu, to klasa sama w sobie.
Sacha z Helena - bardzo, ale to bardzo dobry duet :) Wg mnie najlepsi w calym filmie, sceny z ichudzialem ozywiaja film. Musicale nie moj klimat, opowiastka nudnawa i naciagana (no i ten religijny patos, bleee : ). Niektore kawalki zostaja w pamieci, to fakt ("Look down..." mnie przesladuje). Ale ten motyw, jak zreszta inne przewijaja sie ciagle w tym filmie przez bite dwie i pol godziny, wiec nie dziwota, ze czlowiek zapamietuje :)
« Ostatnia zmiana: Luty 06, 2013, 06:44:54 am wysłana przez peta18 »
Buk, Hodor i Dziczyzna