Manga przeczytana jakiś czas temu. Pisałem o rozczarowaniu i ostatecznie chyba jednak przy takiej ogólnej ocenie pozostanę (chociaż w jakimś stopniu się waham, taki ze mnie niezdecydowany gościu). Sęk w tym że historia może i nie jest taka zła a po prostu rozminęła się z moimi wyobrażeniami o tym co otrzymam. Zakupu dokonałem w ciemno, kierowałem się maksymalnie prostymi kryteriami a gdyby się zastanowić, nawet ich brakiem. Coś na zasadzie: "O, chwytliwy tytuł, sugerujący jakąś ambitną historię. Zamyślona panna w słuchawkach na okładce... no, nie ma przy niej potworów to i w środku nie będzie...". Kreatury to oczywiście nic złego, podkreślam jedynie moją całkowitą dezinformację.
Największy dla mnie problem to dużo naparzania... masa naparzania, któremu wtóruje niemalże festiwal onomatopei. Do tych ostatnich tak naprawdę nic nie mam ale drażni jednak, gdy pojawiają się w takiej ilości i wyciągają przy tym na znaczą część kadru.
Tak samo jak amsterdream, żałuję że jest tu samo "fiction", co tylko sprzyja we wprowadzaniu tych wszystkich uproszczonych mechanizmów interakcji pomiędzy postaciami. Na plus, czuć ten klimacik grozy/niebezpieczeństwa. Same rysunki ludzkich postaci są dla mnie poprawne, za to cała reszta, jak chociażby zwierzęta czy kreatury to coś pięknego. Za to ostatnie, szczególne brawa.
Kiedyś przeczytam "7 miliardów igieł" jeszcze raz, najlepiej w jednej sesji, bo mam wrażenie że wtedy bardziej docenię całość.