Hmm, podobnie do Wyspy, zwłaszcza że obecnie jestem na etapie słuchania power metalu.
Ale wracając do AMVki, jak na pierwszy raz, jest dobrze. Pierwsza połowa nawet nieźle dobrana, chociaż można by jakoś mocniej zaakcentować, nie wiem jakiego słowa tu użyć. Chodzi aby czym obudzić publikę. Jak mawiał mój profesor, jeśli muzyka na koncercie będzie monotonna to słuchacze zasną, dlatego od czasu do czasu trzeba przy... w bęben aby publiczność się obudziła.
Druga połowa wg. mnie trochę do poprawki. O ile motyw z rakietą był fajnym pomysłem i wejściem, nawet dość spokojnego/wolnego "tępa lotu rakiety", robiło to ciekawe przejście i miał dobry wydźwięk emocjonalny. Niestety dalej zabrakło, albo silnych kadrów, albo szybszego, bardziej gwałtownego kadrowania/klatkowania, o czym wspominał Wyspa.
Oczywiście nie jest regułą, że jak leci szybka muzyka to musi być 5 scen an sekundę i pełno emocji, czasem dobry efekt daje coś przeciwnego, jednak reszta klipu musi być wtedy odwrotna, czyli dająca poczucie czegoś narastającego. Niestety rzadko się taki zabieg sprawdza i trzeba naprawdę dobrze to połączyć.
Brakło mi jeszcze trochę kadrowania i obróbki graficznej. Niby w takich sentymentalnych kawałkach nie powinno się tego stosować, to jednak wg. mnie nadaje to nieco smaczku i energii. Inaczej mamy pocięte kawałki anime i sklejone w jedną ścieżkę. Daje to taki efekt sterylności, którego osobiście nie lubię, choć są osoby, które gustują w tym typie AMV.
Aha, osobiście jeszcze nie przepadam za powtarzającymi, zapętlonymi scenami, ale przy użyciu tylko jednego anime, ciężko nieraz o niepowtarzające się kadry (czasem pomaga obróbka graficzna). Widać to mocno ok. 3 min jak dziewczyna jest zamyślona.
Co by nie było samej krytyki
kawałek fajny i chwytający, początek dający łatwo się odczytać, całkiem ładnie tworzący napięcie. Następnie lekkie zamieszanie i bardzo fajne wejście z tą rakietą. Dalej nie jest źle, choć mogło by być trochę szybciej, albo jeszcze lepiej mocniej emocjonalnie. Końcówka mi się podobała (jak muzyka cichnie) szybkie sceny, powoli hamujące za to dramatyzm rośnie. No i bez oczywistego zakończenia, choć można się domyślać co dalej zaszło, takie coś lubię.