Na rozkład wziąłem sobie dzisiaj kolejny komiks od Muchy, a mianowicie Sagę. I cóż mogę napisać? Okazuje się, że całkiem sporo. Przykładowe strony, jakie można było przejrzeć w sieci raczej zniechęcały mnie do zakupu. A tutaj nagle już podczas lektury zostałem bardzo mile zaskoczony. Dość oszczędny i specyficzny styl Fiony Staples spowodował, że całość czytało się trochę jak bajkę, tyle że dla dorosłych. Bardzo przyjemnie narysowani zostali główny bohaterowie, w szczególności Alana. Gorzej jeśli chodzi o stwory pojawiające się na łamach komiksu, w większości są mało intrygujący, a można wręcz odnieść wrażenie, że zostały nabazgrane przez dziecko. Jeśli chodzi o najemników, to tutaj sprawa wygląda zdecydowanie lepiej.
Pora przejść do scenariusza, który jest mocno odjechany. Już na samym początku sporym plusem dla mnie był sposób narracji, powierzenie tak ważnej roli, dopiero co narodzonemu dziecku, to element, który z pewnością wyróżnia Sagę, wśród innych tego tupu produkcji. Dalej co bardzo mnie poruszyło, to fakt że w bodajże 6 zeszytach Vaughan przedstawił większość bohaterów w wielu odcieniach, to spotyka się niezmiernie rzadko. Ile to już razy czytało się "to dopiero pierwszy tom, zalążek, wszystko rozwinie się w kolejnych" i tym podobne? A w Sadze? Po pierwszym tomie z czystym sumieniem możemy powiedzieć czy historia jest interesująca, bohaterowie prawdziwi a przestawiony świat wyjątkowy. Do tego dialogi są bardzo mocno przemyślane, szczególnie pomiędzy główną parą, ale fajnie to też wyszło w dialogach zakochanych najemników. W komiksie pojawiło się również kilka humorystycznych tekstów, co wywołało u mnie uśmiech na twarzy podczas lektury.