Mnie się wydaje, że Lynch ma zwykle plan określający ramy filmu. Co do tej interpretacji, to została ona kiedyś potwierdzona przez samego reżysera. Nie pamiętam teraz tylko czy było to w wywiadzie z Torbicką, czy też z kimś innym. Te dwa symbole możesz w każdym razie uznać za pewne. ,,Mulholland drive" nie stwarza zresztą jakichś większych wątpliwości interpretacyjnych, przynajmniej w porównaniu z ,,Zagubioną autostradą". Tam nagromadzenie wątków jest tak silne, że nie ma moim zdaniem jednego dobrego rozwiązania .
A w przypadku Clowesa, to mogłaby być całkiem spójna historia, mimo jej onirycznego charakteru, lecz wydaje mi się, że autor popełnił parę błędów w scenariuszu.