W ten niedzielny wieczór opiszę swoje odczucia jakie wywołał u mnie nowy Iron Man. Dotychczasowe filmy o Tonym, moim zdaniem najlepsze od Marvela począwszy od XXI, oceniam najlepiej. Po pierwsze za świetną grę Roberta Downeya Jr, który odnalazł się w postaci miliardera, geniusza,playboya i bohatera. Po drugie za świetną muzykę (pierwsze 2 części i genialne ACDC, w trzeciej mocno mi brakowało dobrego grania) oraz świetny klimat pełen humoru. Jeśli chodzi o uporządkowanie części to najlepiej pasowała mi odsłona pierwsza, jednak Iron Mana 3 stawiam na kolejnym miejscu, na końcu II.
Ogólnie nową osłonę Starka oceniam na 8/10. Od samego początku było wiadomo, że ekranizacje komiksów od Marvela, poza drobnymi wyjątkami(może 3?) nie stoją na wysokim poziome i nie zbawią filmowego świata. Jednak ja przez 120 minut oglądając zapewne ostatnia odsłonę Iron mana z obecnymi aktorami, bawiłem się świetnie, a oto przecież chodzi! Czytając komentarze typu żałosny film itp. współczuję forumowiczom i pytam się ich czego się spodziewali? Mrocznego Rycerza Nolana w wersji marvelowskiej?
+ filmu- znakomity humor
- niezapomniana rola Roberta Downeya Jr w całej serii (ciężko będzie po Avengers 2 godnie go zastąpić)
- świetne efekty (lepiej oglądać w domu niż kinie, 3D jest do dupy)
- dialogi (np. Stark z reporterem i
zaproszenie Mandaryna do ataku, podając swój adres)
najlepsza scena z filmu
- filmu- zmarnowany potencjał Mandaryna w połowie filmu, co oni z nim zrobili? nie wiem do tej pory;) ale jedno trzeba przyznać zaskoczenie było
- ogólnie kiepski przeciwnik, Ekstemiści mogli być wątkiem pobocznym, rolę świra powinien przejąć Mandaryn i w końcówce filmu powinien dać mocny wycisk Ameryce