Skończyłem dzisiaj czytać "Strażnicy początek" i chciałem sie podzielić swoimi odczuciami co do tego komiksu...
Tak jak się spodziewałem - Strażnicy Moore'a i Gibbonsa to nie są, ale... jest dużo lepiej niż sądziłem.
Strażnicy są (imho) powieścią graficzną: niedoścignioną, wspaniałą i całkowicie pełną. Najbardziej podobały mi się w niej nie główny komiks, ale doskonałe uzupełnienie jej przez dodatki w postaci fragmentów książki "W kapturze", notatek prasowych, zdjęć itd. To sprawia, że jesteśmy w stanie wniknąć w ten świat pełniej i zanurzyć się w nim jakby był naszą codziennością. Moore pokazuje świat "bohaterów" bez bohaterów. Odzierając ich z całej "komiksowości" i pokazując jako zwykłych ludzi z ich wieloma wadami... Jest to niewątpliwie powieść przełomowa jak na tamte czasy. 25 lat to jednak sporo czasu. Dzisiaj komiksy, które powstały na fali zachwytów "Watchmen" jest masa. Wszystkie chciały przebić pierwowzór pokazując świat jeszcze bardzie odarty z wszystkiego co dobre i szlachetne, wmawiając nam zarazem, że wszystko co złe jest bliższe ludziom... Przez ten czas powstało masę komiksów "obrazoburczych", których celem było szokowanie. Poszło to tak daleko, że w dzisiejszych czasach bardzo trudno jest czymś zaszokować...
Wróćmy jednak do "Strażnicy Początek". Twórcy wiedzieli, że zrobienie opowieści porównywalnej do tej Moore'a i Gibbonsa jest niemożliwe. Napisali jednak całkiem przyzwoita opowieść. Bardziej brutalną i nowoczesną od pierwowzoru - mimo, że akcję umieścili znacznie wcześniej.
Wspomniałem wcześniej o tym jak bardzo podobały mi się fragmenty powieści "W kapturze" umieszczonej w "Watchmen". To były tylko fragmenty... Tutaj w pierwszej opowieści "Gwardziści" ("Minutemen") poznajemy całość w formie graficznej i co ważne bez żadnych upiększeń i wycinek. Cała naga prawda o pierwszym składzie "bohaterów". Scenariusz napisał i okrasił rysunkami Darwyn Cooke. Scenariusz, bardzo brutalny połączony został "cukierkowymi" wręcz ilustracjami. Niesamowite , ale to bardzo dobrze pasuje i znacznie lepiej pozwala wczuć się w przedstawione lata 40-60. Gwardziści to świetna 6-cio częściowa historia, która już sama w sobie broni pomysłu powstania tego prequelu.
Druga opowieść zatytułowana "Jedwabna zjawa" opowiadająca o początkach kariery drugiej (znanej z "watchmen") bohaterki - już mnie tak nie zachwyciła. Jest dobra, ale nic ponadto. Rysowniczka Amanda Conner wykonała kawał bardzo dobrej roboty... Scenariuszowi Cooke'a również nie mam zbyt wiele do zarzucenia, ale opowieść o nastolatce w świecie hipisów i narkotyków mnie nie porwała.
Spodziewam się, że kolejne tomy zawierające opowieści o innych bohaterach, będą bardziej przypominały "Jedwabną zjawę" niż "Gwardzistów" - mimo to jednak zainwestuję dalej w tą serię. Myślę, że ją jeszcze kiedyś przeczytam.
Zanim zacząłem czytać "Strażnicy Początek", przeczytałem ponownie "Strażników". Polecam taką kolejność. Ze strażnikami jest jak z filmowymi "Star Wars" - poznawać należy w chronologii powstawania inaczej straci się z tego wiele przyjemności.