Wiem, że pisanie o tym, to trochę odgrzewane kluchy, ale dopiero teraz czytam. I jest źle... Tak bardzo źle...
O ile podobało mi się jeszcze coś tam nieco w Gwardzistach (jestem zachwycony, że najbardziej pomijana przez Moore'a postać okazała się najlepszą, najskuteczniejszą, najuczciwszą i najbardziej ciekawą postacią ze wszystkich gwardzistów - tak mówię o
. Szkoda tylko, że żeby to osiągnąć trzeba było zrobić z reszty, albo przynajmniej większości reszty, jakieś ciamajdy i/lub żądne sławy indywidua) to pozostałe trzy (jestem w połowie, po drugim tomie) to jakaś masakra...
Zjawa to nie dla mnie. Ani się jaram komiksami w stylu Teen Humor Heroine (chociaż doceniam stylizację, jako fan Marvela widzę tu jak żywo Patsy Walker) ani narkotykowymi odjazdami. Może komuś się podoba, ale nie mnie.
Rorschach jest poprawny, ale tak naprawdę nic nowego nie wnosi. Nieciekawy Villain to ogólnie problem także Zjawy. A tu jeszcze wkurza mnie jak bardzo łatwo główny bohater daje się złapać w pułapki, dostaje w tyłek i wiele zawdzięcza szczęściu albo lenistwu złoczyńców. Wiem, wiem, jest taki motyw nawet często w Batmanie czy Spider-manie, ale tam nie robi się tego tak lamersko.
I tu właściwie dochodzę dopiero do tego dlaczego piszę tego posta.
Komediant...
Na tym forum od lat z dużą regularnością toczą się dyskusje pod hasłem "ja wspieram komiksy po polsku nawet jak znam angielski"
Ja nigdy tego nie robiłem.
Ale widocznie przemówił jeden z drugim do mojej podświadomości bo jak odświeżałem sobie Watchmen i postanowiłem wreszcie przeczytać prequel, to gdy się okazało, że po polsku i po angielsku cena jest podobna, to tym razem wybrałem patriotyzm...
I nigdy więcej...
Ja nie wiem jak zakręcony i poszarpany jest oryginał, ale tego się po protu nie da czytać... Na początku to prawda, czytałem na lajciku, ale potem naprawdę starałem się skupiać i nic z tego co czytałem nie maiło sensu...
Naprawdę nie rozumiem o co tam chodziło, nie wiem do kogo mieć pretensje, ale oberwie się tłumaczowi...
Słabe! Bardzo słabe.
Jakby to było coś lepszego to bym sobie wymienił na oryginał w mgnieniu oka. A tak to sobie zostawię. Ale sorry Egmont, jakieś frankofony to jeszcze od Ciebie kupię, ale to wszystko...