Przeszkadzają mi też trochę schematyczne, podobne do siebie osobowości bohaterów, co objawia się przede wszystkim tym, jak mówią i jak reagują na zdarzenia.
Ja w ogóle mam takie wrażenie, szczególnie w odniesieniu do tomów zawierających krótsze, oderwane od siebie historie. Jak człowiek wsiąknie w opowiadania Ito, postaci z czasem zaczynają się mieszać, coraz trudniej dostrzec w nich coś charakterystycznego. A przynajmniej takie jest moje zdanie. Chyba głównie z tego powodu odstawiłam Ito na jakiś czas. Przesyt.
U mnie "Gyo" z kolei jest wyżej niż "Black Paradox", choć kiedyś oceniałam tę mangę (Gyo) dość surowo. Jak widać, gusta się zmieniają. "Gyo" cenię teraz bardziej za oryginalność historii i jej surreal, po prostu trafia do mnie bardziej.
"Black Paradox" stoi u mnie na półce od jakiegoś czasu, ale coś do tej pory nie mogę się zabrać za ten tytuł. Kiedyś czytałam po angielsku, więc dobrze by było odświeżyć sobie po latach, no i w ojczystym. Na razie przejrzałam i odstawiłam. Co mogę powiedzieć? Druk bardzo rzuca się w oczy, dosłownie "daje po oczach". Mang ogólnie czytam dość mało i się nie znam, więc pytam się: czy to jest druk cyfrowy? Straszny kontrast. Podobnie zresztą jest w innych mangach Ito, wydanych przez JPF. Mnie to akurat przeszkadza. Sorry, nie chcę się czepiać, ale plansze wyglądają jak przejaskrawione pirackie skanlacje grasujące w sieci.