Pierwszy tom "Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości" był bardzo przyjemną lekturą - niekoniecznie dziełem wybitnym, ale fajnym komiksem. W mojej opinii przewyższa zdecydowanie pierwszy tom właściwej Ligi - być może dlatego, że mniej znane postacie i mniej flagowy tytuł mniej krępowały twórców.
Poziom podobny, ale wyżej stawiam Ligę Sprawiedliwości. Osobiście po dwukrotnej lekturze Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości mam mieszane uczucia. Po pierwsze próba stworzenia drugiej grupy, która w krytycznej sytuacji powinna być w stanie opanować Supermana, Wonder Woman, Batmana, Flasha, Aquamana, Cyborga i Zieloną Latarnię (po powrocie) już na starcie była w moim odczuciu naciągana. No ja bardzo przepraszam, ale porównywanie
Catwoman do Batmana i wmawianie czytelnikom, że będzie ona w stanie powstrzymać Mrocznego Rycerza jest niedorzeczna
. W komiksie kilka razy pojawia się słowa "
Jeśli Wonder Woman i Superman chcieliby zawładnąć planetą, to raczej nikt ich nie powstrzyma
. I co? Nagle okazuje się, że Amerykańska Liga Sprawiedliwości jest to tego zdolna? Nie ten kaliber.
Na plus oceniłem zagrania scenariuszowe jak komplementowanie grupy za pomocą "starych" metod, aby Cyborg nie był w stanie odkryć co planują. Na minus kolejny raz olanie Olivera Queena (tak idiotycznego powodu braku miejsca w ALS się nie spodziewałem)
. Chłop odwalił czarną robotę, a tutaj scenarzysta karmi nas jakimiś smutami. Kolejna sprawa to beznadziejny rozdział z rekrutacją nowych członków. Brakowało tam jeszcze Ciotki Petunii i Kaczora Donalda. Batman, który zawsze przewiduje pięć kroków do przodu tutaj wpuszcza do głównej siedziby JL nowych herosów, bez żadnej weryfikacji czy dokładniejszego ocenienia przydatności pojedynczych bohaterów.
. Zbyt przewidywalne i prostolinijne.
Relacja Wonder Woman i Supermana oraz uwolnienie zakładników "gdzieś tam" wypadło solidnie i późniejsza rozmowa "trójki" była genialna. Wypadła bardzo klimatycznie, podobnie jak trzymanie haków na członków Ligi Sprawiedliwości w Jaskini Nietoperza, w sytuacji kiedy któremuś z herosów zaczęłoby odbijać. Z wielką siłą idzie wielka odpowiedzialność nabiera tutaj mrocznego znaczenia.
Zgadzam się z Tobą, znakomicie że dostaliśmy tom z drugo czy trzecioplanowymi postaciami.
Historie dodatkowe ciekawie uzupełniły główną opowieść, dostarczając dodatkowych informacji.
Dokładnie, nie były to żadne zapychacze. Nie miałem wrażenia tworzenia czegoś na siłę. Wszystko zostało odpowiednio zaplanowane o przemyślane.