komiks kupiłem z dwóch powodów, bo to Alan Moore, bo to komiks erotyczny/pornograficzny, czyli dla mnie wiele obiecujący mix. W swoim dziele Moore wraz z rysowniczką M. Gebbie nie bali się przekraczać granic i łamać seksualne tabu, co dla mnie osobiście już takie łatwe przy lekturze nie było. W komiksie mamy wszystko- seks klasyczny, lesbijski, gejowski, orgie, kazirodztwo, pedofilię a nawet seks między gatunkowy.
Wiele obiecywałem sobie po tym komiksie, niestety, chyba zbyt wiele. Komiks mnie zmęczył, tak naprawdę skończyłem go tylko dlatego, że to Alan Moore. Do samego scenariusza nie mam zastrzeżeń. To co mi przeszkadzało i co mnie odepchnęło od tego komiksu to ilustracje. We wcześniejszych komiksach, zwłaszcza w moim the best „Prosto z piekła”, ta dysproporcja, genialny scenarzysta- kiepski rysownik, mi nie przeszkadzała. Historia sama w sobie była tak rewelacyjna, że nawet rysownik zyskiwał. W „Zagubionych dziewczętach” tak nie jest. Może dlatego, że dla mnie erotyka to nie tylko treść, ale i obraz, a tu one nie zagrały razem. Wręcz przeciwnie, mam wrażenie, że rysowniczka pociągnęła w dół scenarzystę. Na początku lektury starałem się nie zwracać na to uwagi, czekałem na zachwyt, zazdrość, że zrobili coś, co ja bym chciał zrobić. Nic takiego nie przyszło. Już po kilku stronach przy lekturze komiksu irytowało mnie wszystko, styl rysunku, anatomia, to że rysowniczka zbyt dosłownie wzięła do serca mit, że każdy gej, lub krypto gej stosuje zabieg „gniecionego jaja”, że jeszcze tyle stron muszę się męczyć, a muszę bo to Alan Moore! Przykre.
Po lekturze komiksu wiem jedno, nigdy więcej nie kupię nic, co ta para razem stworzy.
Jedyne, co dobrego o tym komiksie mogę powiedzieć to to, że polski wydawca wykonał modelową i bardzo profesjonalną pracę. Komiks prezentuje się okazale i tu pełen szacunek i zazdrość.