Naprawdę nie rozumiem tego wiecznego narzekania i czarnowidztwa. Wygląda na to, że kiedy kasa spływa do wydawnictwa to wydaje kolejne pozycje. Wnioski z Manzoku zostały wyciągnięte przynajmniej o tyle, że nie starają się wspomagać płynności nowymi pozycjami, a koncentrują się na kończeniu już wydawanych. Nie komunikują nic bo co mają komunikować. Czekamy na kasę, pracujemy nad kolejnymi tomami, wydamy kiedy planety będą w odpowiednim porządku, pozdro.
Wielki Martwy mnie na początku zaintrygował (chociaż bohaterka jest niezmiernie irytująca), a drugi tom odrobinę ostudził mój zapał. Jego ruga połowa zawiera głównie perypetie dla samych perypetii. Erwan biega po Paryżu praktycznie przez cały odcinek i niby oglądamy przy okazji rozkład naszego świata oraz po kawałku dowiadujemy się co się działo gdy go nie było, ale można to było odrobinę skrócić. Możliwe, że po prostu autorzy nie chcieli zaczynać kolejnego wątku w tym zeszycie. Pomimo, że to nie do końca moje klimaty pewnie kupię kolejny tom, żeby się ostatecznie przekonać do serii lub wręcz przeciwnie. Na razie to fajna lektura, ale nic ponadto.