Zawisłości obecnie jest jeszcze więcej niż kiedyś. Być może masz rację i swego rodzaju sentymentalizm czasów kiedy komiksy Marvela były dostępne w kioskach działa na moją psychikę i wyobraźnie i w pewien sposób gloryfikuję Ultimate, jednak trzeba przyznać, że jeśli po latach tak doskonale pamiętam fabułę tych zeszytów to faktycznie musiały mi się podobać. Także kolejne zeszyty z synem Xaviera odnosiły się do realnego problemu, który później został jeszcze rozbudowany chyba nawet poza serią Ultimate.
To All-New nawet nie mam jak wrócić bo sprzedałem te tomiki. Zarówno z DK jak i WKKM. Pamiętam jednak że odpychał mnie od nich styl rysownika, brzydki jak na moje standardy, bo pragnę zauważyć iż pewien kontrast do średniej nie musi powodować krytyki. Jednak mimika i twarze bohaterów kojarzyły mi się z pomarszczonymi tworami. U Morrisona ważne scenariuszowe założenia spełniali nowi mutanci, i zarówno tam (mutant-ptak, chyba nie pomyliłem) i u Bendisa mutanci od kulek, podróży w czasie itd nie spełniają swojej roli. Raz że po jakiś czasie znikają w niepamięć to i dwa nie są tak atrakcyjni wizerunkowo i pod względem zdolności niż na przykład oryginalna szóstka. Wybacz te banalne porównania dzisiaj, ale jakoś tak mam na nie flow dzisiaj. Podobnie było z Pokemonami, każda kolejna generacja w ocenia całości odstawała od poprzedniej. Stworki były coraz to dziwniejsze, dla wielu byłe brzydsze. Tutaj jest podobnie. Z mutantów wprowadzonych przez ostatnie lata, trudno byłoby mi stwierdzić, który wypadł naprawdę okazale.