A kto pokolorował albumy Kajko i Kokosz???...które były wydane pierwotnie w wersji zółto-czarnej. Zabieg ten raczej nic im nie ujął a wielu posiada obydwie wersje.Szninkiel będzie się sprzedawał non-stop bo jest to klasyk po, który będą sięgać coraz nowsze pokolenia a jest to też rewelacyjny prezent dla osoby która nigdy nie miała do czynienia z komiksem- sam już taki prezent z czarno-białej wersji robiłem.
Przede wszystkim zauważ, że pisałem, że "
w moim przypadku" i że "
ja", a więc nie roszczę sobie prawa do wyrażania sądów obiektywnych w tej materii, a wypowiedź moja odnosiła się jedynie do
moich subiektywnych odczuć. Opowiadając na Twoje pytanie pozwolę sobie zatem wyrazić moje
własne, jak najbardziej
prywatne uzasadnienie.
Po pierwsze, z punktu widzenia kwestii czysto technicznych, obraz kolorowy charakteryzuje się (na ogół, niejako z definicji) mniejszym kontrastem aniżeli obraz monochromatyczny, co w przypadku percypowania twórczości graficznej znajduje wyraz przede wszystkim w aspektach estetycznych, ale może nawet nieść dodatkowe treści. Oczywiście nie twierdzę tym samym, że obraz monochromatyczny (czy też w skrajnym przypadku - binarny) jest "lepszy" niż kolorowy, bowiem wszystko zależy od tego, Co się przedstawia i Jak się chce to przedstawić.
W Sznikielu ważniejsze jest jednak dla mnie to, że po prostu wizja Nowego Testamentu (a właściwie, jak tuszę, bardziej jego apokryfu, zważywszy na ukazane wady i słabości Mesjasza) z innej, ale jednak jakże nam bliskiej planety, z okrutnym, starotestamentowym Demiurgiem-Reżyserem w tle, jawi mi się o wiele poważniej w Czerni i Bieli, aniżeli w kolorach nałożonych ponad 10 lat później, i to nie przez Rosińskiego, ale przez żonę Kasprzaka. Pomijając wspomniany aspekt "powagi", jakoś to dla mnie niekompatybilne jest i zbyt mocno trąci komerchą. Nie wiem, co do tego mają mieć - wspomniane przez Ciebie - "nowsze pokolenia", nie ukrywam jednak, gdy byłem znacznie młodszy i kupiłem Oribitę, to wiele bym wówczas dał za wersję kolorową, szczególnie gdy doszedłem w lekturze do sceny Volgą.
Podsumowując, w świetle powyższego, przykład z Kajkiem i Kokoszem wydaje mi się nietrafiony, tym bardziej, że założę się o tyfa, że tamtejszy świat w głowie Christy był kolorowy od samego początku.