Po 13 odcinkach mogę z całą pewnością powiedzieć, że to jest anime z gatunku tych, do których trzeba się ustosunkować. Albo kochasz albo nienawidzisz, coś jak Evangelion.
Przede wszystkim anime jest dość oryginalne, zwłaszcza jeśli chodzi o konwencję. Bałem się, że to będzie kolejna historia o wspaniałych zdobywcach czegoś tam w kosmosie, obowiązkowo z dużym naciskiem na zaplecze technologiczne, jak to często bywa w s-f. Na szczęście jest inaczej, bo tu chodzi o Kontakt z czymś zupełnie obcym.
Fabuła w wielkim uproszczeniu opowiada o międzynarodowym przedsięwzięciu wyprawy na Marsa w poszukiwaniu leku na epidemię, która szaleje na Ziemi. Mars przez ostatnie 500 lat poddawany był terraformowaniu, jednak bez wypraw załogowych - na Marsa leciały algi i owady. No i coś tam się zaczęło dziać.
To co mnie uderzyło, to realizm sytuacji, w jakiej znalazła się załoga misji i takie poprowadzenie akcji, że wiemy cały czas tyle, co oni, czyli niewiele. To z czym spotykają się na Marsie (a właściwie już w drodze na niego) wie natomiast znacznie więcej i myśli w sposób, który jest zupełnie niezrozumiały z perspektywy człowieka. Autorzy dobrze to przemyśleli i dopracowali mnóstwo szczegółów, żeby osiągnąć wrażenie obcości u widza. Kolejne odcinki ujawniają naprawdę niewiele, dlatego z wielką niecierpliwością czekałem na kolejne skrawki danych, z których można by ułożyć jakiś model rozumowania obcej inteligencji.
Nie będę się zanadto rozpisywał, wspomnę tylko, że cały czas czułem (chyba zgodnie z intencją twórców) przechylanie się szali ze strony "potęga ludzkości" na stronę "one mogą być jednak inteligentniejsze od nas" i spowrotem. To drugie wywołuje nieprzyjemne uczucie utraty kontroli nad sytuacją i wytrąca z samozadowolenia współczesnego człowieka. Umieją skur****** grać uczuciami, o tak.
Jest też krew, owszem. Osobiście nie jestem fanem realistycznych scen odrywania ludzkiej głowy, ale jeśli lubisz, to w sieci jest równoległa wersja uncensored. Krew i flaki są jednak tylko dodatkiem do realistycznie zarysowanej sytuacji. Podkreślają kruchość człowieka.
Mam też sporo obserwacji na temat japońskości tej serii. Obowiązkowo jest patos i widać to w postaci Hizamaru Akariego. Akari służy do łechtania miłości własnej Japończyków. Jego poziom zajebistości jest wyższy niż innych oficerów wyprawy, a w dodatku jego zdolności pochodzą od owada Eumeta japonica. No ale nie będę narzekał, bo to jest nawet fajne.
Według mnie tytuł jak najbardziej zasługuje na oglądanie. Nie jest dla wszystkich ze względu na brutalność i promowanie narkomanii ("Our medicine!!!"), ale ma walor. Oglądam dalej, o.
EDIT:
Aha, przez połowę serii będziesz się wgapiał w te oczy i próbował coś z nich wyczytać.