Gildia Historii (www.historia.gildia.pl) > Forum Historii

Cud nad Wisłą

(1/6) > >>

Gollum:
Czy świętowany dziś Cud nad Wisłą jest godzien, by być świętem wojska?

krytyk:
Po pierwsze nie żaden "Cud" tylko Bitwa Warszawska. Pamietaj że cudem nazwali to przeciwnicy polityczni Piłsudzkiego i bylo to ewidentne zafałszowanie historii.
Tak to zdecydowanie dobra data na świeto naszej armii, w końcu najwieksze polskie zwyciestwo od bardzo długiego czasu.

Gollum:
Moim zdaniem nie.
Po piewrwsze, juz z powodu nazwy. Sugeruje ona niedwuznacznie, że zwycięstwo nie jest zasługą armii.
I rzeczywiście tak było. Armia Czerwona tak długo i daleko goniła naszych, że linie zaopatrzenia wydłużyły się jej do absurdu, a oddziały też były mocno ponapinane terytorialnie, jak - nie przymierzając - balon. W takiej sytuacji wystarczyła nawet mała szpilka w postaci niewielkiego kontrnatarcia, by wszystko z hukiem się zawaliło. I dokładnie to samo stało się wtedy. Tuchaczewski popełnił tu jeden z podstawowych błędów strategicznych (ponoć zdawał sobie z niego sprawę, tylko nie sądził, że polska armia będzie jeszcze do czegokolwiek zdolna). To samo popełnił Attyla na Polach Katalaunijskich, Mongołowie w Europie, Karol Gustaw w Polsce, Napoleon pod Moskwą, a po Tuchaczewskim jeszcze raz powtórzyli Hitler w ZSRR i Japończycy na Pacyfiku. Nie było to więc świetne zwycięstwo,  a tylko nieświadome wykorzystanie sytuacji; nasi musieli kontratakować, bo wycofywać się gdzie już nie było.
Żeby było smieszniej, to nazwę cud stosowali nawet piłsudczycy, co świadczy niedobrze o ich inteligencji. Z punktu widzenie ludu zwycięstwo nad jancykrystem to cud dokonany przez matkę Boska w dniu jej święta. Endecy też mówili że to był cud, bo cudem było wygrać bitwę z takim dowódcą jak Piłsudski.
Po drugie, to data polityczna. Uznano ja za święto po odzyskaniu niepodległości, kiedy to głównym propagandowym wrogiem Polski była Rosja Radziecka. Symbolizowało zwycięstwo nad tąże.
Święto przywrócono, gdy naszym głównym propagandowym wrogiem znów była Rosja Radziecka nic to, że już praktycznie nieistniejąca.
Moim zdaniem za święto wojska nadaje się inna data, pokazująca faktycznie zdolności naszego dowódcy i odwagę żołnierzy. Tu nie było ani zdolności dowódcy (choć planowi Rozwadowskiego nie można odmówić klasy), ani odwagi żołnierzy. Ich stan ducha można ukreslić raczej jako skrajne przerażenie, które przeradza się ze strachu w agresję. Na tej samej zasadzi złapana w rękę mysz gryzie.

Baldwin:
W sumie częściowo zgadzam sie z Gollumem.Tylko jaka inna data mogłaby być świetem wojska?

Gollum:
I tu jest poważny problem:

Cedynia? Podejrzewam się, że Mieszko i Czcibor mieli przewagę nad Hodonem. Ale głowy nie dam.

Niemcza? Głogów? Niekoniecznie, zważywszy że mieszkańcy tych grodów mieli do wyboru albo utrzymanie się i przeżycie, albo smierć, czy to z ręki wroga, czy własnego władcy, gdyby poddali gród.

Grunwald? Zbyt dużą przewagę liczebną mieliśmy. Ale możnaby tą datę użyć, zważywszy na fakt nowatorskiej jak na warunki europejskie roli wodza.

Kłuszyn? Kircholm? Przewaga liczebna wroga była poważna (w przypadku Kłuszyna 5:1). Ja bardziej bym się skłaniał ku Kircholmowi, gdzie przewaga była mniejsza i liczyła się przede wszstkim umiejętna taktyka Chodkiewicza. No i była to pierwsza poważna bitwa z uzyciem naszej najlepszej w historii fromacji, husarii.

Wiedeń? Za dużo tu ojców zwycięstwa. Owszem, spuszczenie husarii ze stoków Kahlenbergu na Turków było skuteczne i decydujące, ale to nie my byliśmy tu siłą przewodnią (27 tysięcy), lecz Austriacy (43 tys. plus wiele tysięcy obrońców miasta).

Racławice? W sumie bitwa nie była rozstrzygnięta, gdyż kosynierzy rozbili tylko rosyjską awangardę przed dotarciem na miejsce głównych sił. A poza tym wyszłoby wtedy na jaw, że nasz wielki bohater narodowy dowodząc bitwa był kompletnie pijany.

Somosierra? 3 tysiące Hiszpanów z 16 armatami kontra 200 polskim szablom i do tego strata tylko 18 ludzi to jest coś. Ale to nie była nasza wojna, lecz napoleon naszymi rękami tłumił powstanie hiszpańskie.

Iganie? Przewaga była po stronie rosyjskiej, a zwyciestwo nasze. Może to?

Monte Cassino? Niemcy byli już tak wyczerpani pięciomiesięcznymi niemal atakami wszelkich mozliwych nacji Imperium Brytyjskiego, że w końcu musieli paść. Ale i tak pierwsze natarcie naszych odparli. Że udało się zdobyć wzgórze Andersowi to przypadek. Gdyby dowódca posłał do walki II korpus wcześniej, to zwycięstwo święciliby Gurkhowie, Nowozelandczycy czy Irlandczycy, a my mielibyśmy w naszej martyrologii kolejną rzeź.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej