Moim zdaniem nie.
Po piewrwsze, juz z powodu nazwy. Sugeruje ona niedwuznacznie, że zwycięstwo nie jest zasługą armii.
I rzeczywiście tak było. Armia Czerwona tak długo i daleko goniła naszych, że linie zaopatrzenia wydłużyły się jej do absurdu, a oddziały też były mocno ponapinane terytorialnie, jak - nie przymierzając - balon. W takiej sytuacji wystarczyła nawet mała szpilka w postaci niewielkiego kontrnatarcia, by wszystko z hukiem się zawaliło. I dokładnie to samo stało się wtedy. Tuchaczewski popełnił tu jeden z podstawowych błędów strategicznych (ponoć zdawał sobie z niego sprawę, tylko nie sądził, że polska armia będzie jeszcze do czegokolwiek zdolna). To samo popełnił Attyla na Polach Katalaunijskich, Mongołowie w Europie, Karol Gustaw w Polsce, Napoleon pod Moskwą, a po Tuchaczewskim jeszcze raz powtórzyli Hitler w ZSRR i Japończycy na Pacyfiku. Nie było to więc świetne zwycięstwo, a tylko nieświadome wykorzystanie sytuacji; nasi musieli kontratakować, bo wycofywać się gdzie już nie było.
Żeby było smieszniej, to nazwę cud stosowali nawet piłsudczycy, co świadczy niedobrze o ich inteligencji. Z punktu widzenie ludu zwycięstwo nad jancykrystem to cud dokonany przez matkę Boska w dniu jej święta. Endecy też mówili że to był cud, bo cudem było wygrać bitwę z takim dowódcą jak Piłsudski.
Po drugie, to data polityczna. Uznano ja za święto po odzyskaniu niepodległości, kiedy to głównym propagandowym wrogiem Polski była Rosja Radziecka. Symbolizowało zwycięstwo nad tąże.
Święto przywrócono, gdy naszym głównym propagandowym wrogiem znów była Rosja Radziecka nic to, że już praktycznie nieistniejąca.
Moim zdaniem za święto wojska nadaje się inna data, pokazująca faktycznie zdolności naszego dowódcy i odwagę żołnierzy. Tu nie było ani zdolności dowódcy (choć planowi Rozwadowskiego nie można odmówić klasy), ani odwagi żołnierzy. Ich stan ducha można ukreslić raczej jako skrajne przerażenie, które przeradza się ze strachu w agresję. Na tej samej zasadzi złapana w rękę mysz gryzie.