W końcu dostałem Durango, oczywiście od razu musiałem przeczytać. Pierwszy tom jest bardzo mocno inspirowany Człowiekiem zwanym Ciszą Corbucciego, aż nabrałem ochoty na powtórny seans tego filmu. Historia z pierwszego tomu wygląda na zamkniętą, w finale Durango wyrusza w dal, niemal jak Lucky Luke, brakuje jeszcze, żeby sobie podśpiewywał jakim to samotnym kowbojem jest. Czytało mi się lepiej, niż pierwsze tomy Blueberry'ego. Jak ktoś lubi starszy, realistyczny, dobrze narysowany komiks, to Durango jest dla niego. Ale polecam wszystkim, bo chciałbym serię doczytać do końca.