Mam nadzieję, że miłośnicy dobrego komiksu, a miłośnicy dobrego komiksu SF w szczególności, nie przegapili tej serii. Pierwszy tom to jeszcze dobrze rokująca rozbiegówka, ale potem jest już tylko lepiej. Opowieść przede wszystkim niosą znakomite rysunki Serge'a Pelle, trochę odwołujące się do estetyki, jaką znamy z komiksów Enkiego Bilala. Widać też w nich dużą dbałość o zachowanie wiarygodności wymyślonego uniwersum, potrzebę przedstawienia najmniejszego szczegółu, a kiedy trzeba, podporządkowanie grafiki oddaniu nastroju. Świetnie wypadają w komiksie sceny akcji, pełne nieszablonowych zabiegów i pomysłowego montażu. Scenariusz Sylvaina Runberga wciąga, sporo w nim ciekawych rozwiązań, niejednoznaczności, starań o to, aby bohaterowie nie byli jednowymiarowi.
Liczę na to, ze Taurus Media jak najszybciej wyda trzecią misję, kiedy tylko 6. tom ukaże się na rynku frankofońskim. Tym bardziej, że czwórka zakończyła się straszliwym cliffhangerem.
A główny bohater Caleb Swany wygląda jak - wypisz, wymaluj - Lucky Luke!