Aż się prosicie momentami, żeby Wam zaspoilerować zakończenie ...
A taki artykuł na temat Watchmen kiedyś przeczytałem:
Watchmen: Kto strzeże strażników?
1986 to był dobry rok dla amerykańskiego komiksu. Ukazały się w nim dwa tytuły, które przewartościowały sposób opowiadania o super-herosach, obaliły wiele mitów i utworzyły nowe standardy. Jedną z tych pozycji już poznaliśmy - "Powrót mrocznego rycerza" Franka Millera. Wkrótce nakładem Egmontu zostanie wydany drugi z tych legendarnych dziś komiksów - "Watchmen".
Dzieło Alana Moore'a i Dave Gibbons'a pierwotnie ukazało się w formie dwunastu, wydawanych w cyklu miesięcznym, zeszytów. Każdy z nich prowadził fabułę naprzód, dodając nowe wątki, ale jednocześnie był opowieścią samą w sobie. Opowieścią pełną gorzkiej refleksji na temat otaczającego nas świata.
Oto nagle w zagadkowych okolicznościach ginie uznany dyplomata Edward Blake. Rutynowe śledztwo policji nic nie wykaże, ale do akcji wkracza Rorschach - tajemnicza postać w płaszczu i kapeluszu, która twarz skrywa pod dziwaczną maską ... Tak zaczyna się historia opowiadająca o bohaterach. O ludziach, którzy postanowili stawić czoła złu i strzec niewinnych przed niebezpieczeństwem. O Strażnikach. Nie spodziewajcie się jednak kolejnego tytułu o odzianych w śmieszne stroje osobnikach, piorących się po mordach, przy każdej nadarzającej się okazji. O nie. Ten komiks pokazuje wszystkie, nawet te najbardziej skrywane strony bycia super-bohaterem. Tu przeczytacie o słabostkach i zboczeniach, o powodach, dla których normalny z pozoru człowiek zakłada maskę i przemyka nocą między ulicami, o problemach i uczuciach. Jednocześnie zobaczymy, czym jest świat pozbawiony swoich herosów - zdelegalizowanych, bądź odpoczywających na zasłużonej emeryturze.
Gdyby kiedykolwiek naprawdę istnieli super-bohaterowie, byliby właśnie tacy, jak ci przedstawieni na kartach "Watchmen". Zwykli, przeciętni ludzie obdarzeni niezwykła wolą życia i odwagą. Różnią ich charaktery, metody działania, ale łączy jedno - wspólna sprawa. I jest ktoś, kto wydaje się nie pasować do tej układanki - prawdziwy nadczłowiek, istota zdolna do czynów niewyobrażalnych. Taki "Moore'wski" Superman, Dr Manhattan. Czy nigdy nie wydawało się Wam, że ogromny potencjał człowieka ze stali jest niewykorzystany? Że jego moce mogłyby przynieść ludzkości znaczniej więcej pożytku? Wyobraźcie sobie, że do takich samych wniosków doszedł scenarzysta. Jego "superman" zostaje szybko wtłoczony w machiny przemysłu, propagandy, nauki; jego talenty są wykorzystywane w pracach, mających na celu ułatwianie codziennego życia. Jest on jednocześnie najpotężniejszą bronią USA.
Pisząc bowiem o "Watchmen" nie można zapomnieć o realiach historycznych i społecznych, w których ten tytuł był tworzony. Rok 1986 to wciąż zimna wojna, wyścig zbrojeń i zatrważające widmo zagłady nuklearnej. Te lęki znajdziemy na kartach komiksu w rozmowach zwykłych ludzi, w doniesieniach prasowych i telewizyjnych. Uczucie paranoi i bezsilności narasta z każdym kolejnym zeszytem wraz ze zbliżającym się niebezpieczeństwem.
No właśnie, niebezpieczeństwem. Moore nie boi się postawić bardzo trudnego pytania: A mianowicie: kto czuwa nad działaniami super-bohaterów? Kto dał im prawo do decydowania o losach całej ludzkości? Czym samozwańczy mściciel różni się od pospolitego przestępcy? Celem? Środkami? Autor w przemyślany sposób dowodzi, jak różnie można interpretować dobro ogółu, do jakich wniosków można dojść, kierując się potrzebą ulepszenia świata". Nikt nie może stawiać siebie ponad prawem, nikt nie powinien odgrywać roli jedynego i słusznego Boga. Tym bardziej, że pobudki często okazują się przyziemne i dalekie od podniosłych deklaracji.
Komiks urzeka wielością form narracji, bogactwem postaci, nawiązań i odniesień. Scenarzysta prowadzi swoistą grę z czytelnikiem, pozwalając nam na samodzielne rozwiązanie zagadki na podstawie podsuwanych śladów. Autorzy, zachowując niezwykle klasyczny, niemalże "ascetyczny" układ planszy udowadniają, jak pojemnym medium jest komiks i jak uniwersalny jest jego język. Nie wyobrażam sobie tej historii, opowiedzianej za pośrednictwem filmu, czy książki.
"Watchmen" uzmysławia nam, jak mógłby wyglądać nasz świat, gdyby po ziemi chodzili zamaskowani bohaterowie. Przedstawia zagrożenia, rysuje możliwości, nadzieje. Jednocześnie jest znakomitym pejzażem ludzkich osobowości, lęków; przenikliwym studium charakterów i nastrojów panujących w USA w latach 80. Prowokuje do pytań, skłania do refleksji, przypominając jednocześnie o potrzebie miłości, przyjaźni, dzielenia się szczęściem z innymi. Pomimo poważnego tonu, niejednoznacznego wydźwięku, to tytuł niosący ogromne pokłady nadziei i optymizmu. To jeden z niewielu przykładów komiksu skończenie doskonałego.
W gruncie rzeczy to się z nim zgadzam.