W sprawie głosowania najpierw: ja jestem z natury twardogłowy, więc takie komiksy w twardych okładkach to mi lepiej do głowy wchodzą. Wbijają się.
A Dreddem sprawiliście mi wielką, wielgachną przyjemność! W skali z maszyny rozkoszy daleko za full analem z udziałem gibona białorękiego!! Wspaniałość to od pierwszych stron (u mnie prościutkie i dosuszone, co więcej, ktoś (chyba z drukarni?) zdążył wykorzystać mój egzemplarz jako dobre miejsce do zasuszenia i niecierpka nowogwinejskiego, ale elegancko, w gazecie, niczego nie przebarwił, choć trochę woń zmienił, znaczy: wzbogacił...).
Uśmiech od ucha do ucha w każdym razie w rytm najlepszej komiksowej melodii. A słowa tej piosenki... o Boże (! gdybyś istniał), jakaż kopalnia mądrości do wykorzystania, choćby tu na forum: "Skomentujesz jeszcze raz, to rozwalę ci tę twarz". Ach!!
Czytam i promienieję szczęściem zatem. Przyjemność dzielić na rozdziały planuję. A mój wewnętrzny misiek-fetyszysta tymczasem (który, swoja drogą, rzadko się ujawnia publicznie) mruczeć będzie z zadowolenia, muskając opuszkami tę niezwykła okładkę. Tylko "Breslau Triangle" Bazgrolli stawać może póki co w tym roku do konkurencji. Ale oni na miękko, więc wiadomo... nie te progi. Dla mej głowy.
W związku z powyższym uważam, że sugerowana wyżej cena Dark Justice jest żałośnie niska i powinna wzrosnąć nieco i wynieść przynajmniej 82,17 zł, bo to po opłaceniu podatku pozwoli Wam zarobić trochę więcej, na co w pełni zasługujecie.
A ta kochana banda, która tu dyrdy**ły prawi, i tak to kupi (no dobra, może poza fragselem, gość sprawia wrażenie niezłomnego, a "sandbox conduct", na który się tak często powołuje, faktycznie ogranicza jego zainteresowanie niebezpiecznymi i nieporęcznymi tomami w twardych okładkach). Jak bowiem, ja tymczasem zapytuję, nie kupić takich pyszności? Z sercem warzone, z mocą przyprawione i tak podane... Oba kciuki w górę. Jak do lipca nie wykupią, zamówię drugi egzemplarz i podaruję jakiemuś sympatycznemu deprawatorowi gibonów.