Od kilku dni się zbieram, żeby coś miłego napisać o Wadzie. Bo strasznie dużo szlamu na niego nasza wspólnota wylewa. Nie żeby mu się nie należało za całokształt, ale mimo wszystko...
(Ok, ok, pisze dlatego, ze przyszedł do mnie wczoraj z Kaczrem Howardem i powiedział, że jeśli nie zainterweniuję, to będzie mu przykro, a Howard dodał, że w przypadku braku sensownego podważenia tak tych najbardziej drastycznych tez na forum wypisanych ("najgorszy scenariusz, jaki miałem okazję przeczytać", "zero polotu i finezji") i poparcia tych pozytywnych (jest przyjemnie graficznie, jest rozpierducha i rynsztokowe żarty") spali mi kolekcję Semiców i podleje ją moczem z orangutana. Howard miał na sobie komżę i mówiąc to ostatnie zdanie poprawił koloratkę. Ci, którzy słyszeli o moich doświadczeniach z młodości, rozumieją, jak to na mnie zadziałało.
Zatem...)
Deadpool JEST komiksem wyszukanym i (w swojej klasie) dość jednak finezyjnym. Jego finezja polega w moim odczuciu na tym, by rynsztokowe żarty korelować z toczoną w rytm siekania mieczem dyskusją o poziomie amerykańskiej popkultury (długo pracowałem nad tym zdaniem). Dzieje się to wszystko w ramach fabuły, która tej relacji współczesności z przeszłością w planie narodowym dotyczy. A że fabuła jest tak schematyczna, jak we większości komiksów, które tu, w przymierzalni lateksowych wdzianek, czytamy jest chyba założone, by autotematyczne żarty bohaterów i pewne zaskoczenia fabularne (
) miały "od czego się odbić".
Nie przekonuję, że to ma śmieszyć. I zapewniam, że śmieszniej (czy też "śmiesznie inaczej") właściwie nie będzie. Po przeczytaniu odpowiednika kolejnych pięciu przyszłych polskich tomików mogę potwierdzić, że przez chwilę, na wysokości wspomnianej
The Good, The Bad and The Ugly będzie poważniej (i graficznie, i w warstwie dialogów) i to w myśl wypracowanego chyba w "Cable&Deadpool" założenia (poprawcie, proszę, jeśli się mylę) by nasz bohater ukazywał "inną twarz" projektu "Weapon X". Potem, na zasadzie fabularnej huśtawki nastrojów, znów jest lżej i choć konsekwencje fabularnych objawień tej mrocznej opowieści będą modelować historię Posehna już (chyba) do samego końca, Rzecz polega na konsekwentnym budowaniu napięcia między "teraz" a "kiedyś" i (przy okazji) nieustannym komentowaniu mechanizmów przemysłu rozrywkowego i rozkoszach estetycznego w ich obrębie funkcjonowania (vide np. numer #27
). Dzieje się to i na poziomie estetycznym (numery pastiszujące styl komiksowychdekad minionych) i w wymiarze budowania postaci (rozwijanie wątków z prehistorii Wade'a). Twórcom zależało, by postać Deadpoola (teraz się uśmiejecie) rozbudować i dotrzeć do głębszych warstw jego psychiki. Okiełznać chaos. I pokazać metodę w szaleństwie. I to jest dopiero ryzykowne. Ale tez intrygujące. I na pewno nie aż tak częste. Ergo: trochę WYSZUKANE.
No dobra. Żartuję. Troszkę. Mi się cała ta zabawa generalnie podoba, ale (myślę, myślę) dlatego, że ta pulpa jednak momentami przybiera kształt cebuli! A cebula, jak wiemy, ma warstwy! Co jest intrygujące. Przy obieraniu cebuli płaczemy. a z łez wynika mądrość i lekcja, by cebuli unikać. A jednak - minie trochę czasu - i do cebuli się wraca. Bo wierzy się w sedno rzeczy, które odkryć trzeba (albo bo się wie, że bez niej pomidor nie smakuje w pełni). I tak samo do Deadpoola się wraca. Nawet tu większość malkontentów, mimo wszystko, chce dać mu drugą szansę, bo wyczuwają, że coś, co zaczyna się od siekania prezydentów, rokuje na bardzo dobry gulasz.
No. Jak mi poszło Wade? Howard....?
Anybody...?