Autor Wątek: Deadpool  (Przeczytany 99622 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Itachi

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #75 dnia: Luty 29, 2016, 09:07:02 pm »
Ale tylko na prawą stronę. Śmieszna pomyłka, co zrobić :wink:

Offline 8azyliszek

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #76 dnia: Luty 29, 2016, 09:13:20 pm »
uuu. dopiero teraz widzę, że obracamy o % :wink:

Aprobuję ten post. Polecam i pozdrawiam - 8azyliszek. :D

Nie chce mi się mnożyć tego działu nadmiernie ankietami, więc nie wrzucę nowej z pytaniem komu się Martwi Prezydenci podobają a komu nie. Napiszę więc że nie zgadzam się z @Itachim. To jest pierwszy polski Deadpool i mi się on podoba. Dostałem dokładnie to  czego się spodziewałem po opisie przygód tego bohatera - absurdalna akcja, absurdalni przeciwnicy i przygody, oraz humor niskich lotów, który mi przypadł do gustu. Czekam jeszcze na nowy WKKM by ocenić która historyjka wyszła zabawniej. A w kwietniu jeszcze Thunderbolts, również z udziałem Deadpoola. I bardzo dobrze - to fajny bohater.

Offline Corto Maltese

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #77 dnia: Luty 29, 2016, 09:17:41 pm »
Kupiłem Deadpoola z Marvel NOW, jeszcze leży nie przeczytany. Zastanawiam się czy kupić "Wade Wilson's War". Ponieważ, z uwagi na inne wydatki, ostatnio jak mogę ograniczam te komiksowe (choć udaje mi się kupować wszystkie komiksy, które mają wskaźnik powyżej 70% na skali "chcę mieć"). Batman Eternal już odpadł, Diosamante odpada bo mam alergię na Jodorowsky'ego, Salambo poza rysunkami, niczym nie przyciąga (jakby rysunki miały pierwszeństwo, kupowałbym i Sambre, a nie kupuję). Czy zatem skreślić i Deadpoola, bez żalu? Jeśli jest to solidna historia, zawierająca odpowiednią dawkę humoru, to kupię, jednak fanem tej postaci nie jestem, znam ją słabo (gra komputerowa, animacje, zeszyt z FCBD), stąd pytanie, czy warto kupować?

Offline Itachi

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #78 dnia: Luty 29, 2016, 09:18:49 pm »
I bardzo dobrze - to fajny bohater.

Tu się zgadzam, ale fajny bohater nie gwarantuje udanej historii. Batman na przykład nie jest gwarantem dobrego komiksu.

Czekam jeszcze na nowy WKKM by ocenić która historyjka wyszła zabawniej.

Ja czekam, bo mam nadzieję na dojrzalszą i poważniejszą akcję. W konwencji Deadpoola oczywiście.

Aprobuję ten post. Polecam i pozdrawiam - 8azyliszek. :biggrin:

Nie chce mi się mnożyć tego działu nadmiernie ankietami, więc nie wrzucę nowej z pytaniem komu się Martwi To jest pierwszy polski Deadpool i mi się on podoba.

Egmontowi się muszą podobać cyferki i czas w jakim rozszedł się Deadpool, mistrzowskie zagranie z wykorzystaniem reklamy w postaci filmu i głodu fanów z powodu deficytu komiksów z tą postacią.
« Ostatnia zmiana: Luty 29, 2016, 09:31:56 pm wysłana przez Itachi »

Offline Corto Maltese

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #79 dnia: Luty 29, 2016, 09:29:42 pm »
Ale czego jeszcze oczekujesz? Pojawiło się już kilka opinii, kilku osobom się podobało, kilku nie. Sam musisz podjąć decyzję. Jeśli lubisz ciągłą nawalankę, kiepskie żarty (w większości) i pasuje Ci nakreślony scenariusz (gonitwa za zmarłymi prezydentami) to zaryzykuj. Ja odradzam, ale piszę to tylko i wyłącznie w swoim imieniu. Lepiej te 20 zł przeznaczyć na Deadpoola z WKKM - powinien być lepszy.
Przecież jasno napisałem w poprzednim poście, że tego z Marvel NOW mam i jego ocena, gdy przeczytam, nie wpłynie na plus lub na minus, na zakup tego z WKKM. Pytam o tego z WKKM czy warto, a jeśli tak, to dlaczego.

Offline 8azyliszek

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #80 dnia: Luty 29, 2016, 09:42:47 pm »
@UP
Ale na to pytanie np. ja będę ci mógł odpowiedzieć dopiero po jego polskiej premierze - jak kupię i przeczytam. Bo idiotyzmem dla mnie byłoby najpierw czytanie wersji angielskiej. Odechciałoby mi się wtedy kupować ten tom po polsku.

No i @Corto - weź zerknij na wcześniejsze posty tego tematu. Tłumacz @Anionorodnik napisał już o nim parę słów.

Uchylę, uchylę.

W latach 1970-1976 Wade Wilson był tajnym współpracownikiem SB i... ekhm, sorry, to nie ta teczka.  :wink:

"Wojna Wade'a Wilsona" to elseworld rozgrywający się w świecie, gdzie superbohaterowie Marvela są tylko postaciami z komiksu. W tej rzeczywistości Deadpool, Domino, Bullseye i Silver Sable od lat 80. działali jako ściśle tajna rządowa grupa do zadań specjalnych. Fabuła skupia się na tym, że w związku z pewną aferą Wade przesłuchiwany jest przez senacką komisję i opowiada o genezie i poczynaniach swojej grupy.



Jest sporo akcji (strzelaniny, wybuchy, krew, headshoty), trochę nieżenującego humoru i kilka naprawdę ciekawych zwrotów akcji. Komiks skupia się raczej na prezentacji rozbitej i niepokojącej psychiki Wilsona niż na przeskakiwaniu od jednego śmiesznego tekstu do drugiego. Nie jest to czołówka historii z Deadpoolem, ale myślę, że ten tom się spodoba. Trochę mi się kojarzyła z twórczością Tarantino, a to chyba plus. Rysunki są w porządku.

Tom uzupełnia one-shot, w którym Deadpool szuka kompetentnych ludzi do przeniesienia na ekran historii jego życia. Ten komiks jest nieco słabszy. Rysunki są trochę jakby na kolanie robione, a fabuła zaczyna naprawdę bawić dopiero pod koniec.

Wydaje mi się, że "Martwi Prezydenci" i "Wojna Wade'a Wilsona" to bardzo różne komiksy. Ciekawe jak wypadnie ich porównanie na forum.

Offline Sokratesik

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #81 dnia: Luty 29, 2016, 10:11:40 pm »
Co prawda całe Marvel Now czeka u mnie na przeczytanie w długiej kolejce, ale...
Przekonaliście mnie. Dla Deadpoola zrobię wyjątek  :wink:

KukiOktopus

  • Gość
Odp: Deadpool
« Odpowiedź #82 dnia: Luty 29, 2016, 10:36:32 pm »
Próbujesz naśladować Kukiego, ale nie za bardzo ci to wychodzi.
Jesli zalozyc (od razu mówię, że założyc fałszywie, chocby po to, aby miec 100% pewnosc, ze cale stwierdzenie bedzie prawdziwe ;-) ), że Winckler mnie nasladuje, to nie wychodzi mu to jedynie dlatego, ze po prostu o niebo lepiej ode mnie potrafi pisac i o 23 nieba lepiej analizowac literature, nie mowiac juz nawet o tym, ze moja wiedza w tym zakresie, gdy porownac ja do tej, ktora posiada i zgrabnie włada Winckler, to jak porownywac piekło i niebo. Jesli juz ktos kogos miałby nasladowac, to predzej ja Wincklera, gdybym rzecz jasna potrafil. Ale niestety, chocbym nawet chcial, to nie umiem, bo choc mój umysł do jak najbardziej humanistycznych sie zalicza, to jest to humanizm w ujęciu jak najbardziej scisłym i abstrakcyjnym, ktoremu najblizej do mistyczno-logiczno-matematycznego humanizmu wczesnego Wittgensteina zmieszanego z analityczno-funkcjonalnym humanizmem Stefana Banacha ze szczesliwych czasów Kawiarni Szkockiej.

I powiem jeszcze, i zupełnie poza ramami powyzszego twierdzenia (ktore przez falszywosc zalozenia niepodwazalnie prawdziwe, ale zarazem i nic nie wnoszace), ze moim zdaniem jedna z lepszych rzeczy, jaka miala miejsce na forum w ciągu ostatnich kilku lat, to pojawienie sie kogos takiego Winckler. I jak na razie, jedyną wadę, ktora u w jego pisaniu dostrzegam, to stosowanie fraz typu ksieżyc ksiezyca ksiezyca ksiezyca, ktorych lektura nadwyręża mi, bo zapycha bufor frazeologiczno-interpretacyjny.



Winckler, jak myślisz, jaka jest przyczyna tego, że (o ile moja ekspresowa lektura postów mnie nie zmylila), ten pierwszy Deadpool Now zbiera na forum raczej kiepskie opinie, a Tobie zdaje sie on podobać?

P.S. Pamiętam o moim przyrzeczeniu ponownego przeczytania Bechdel. Juz nawet zaliczyłem 1. rozdzial.

Offline winckler

  • Kawaler Bractwa Św. Jerzego
  • ****
  • Wiadomości: 460
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Odp: Deadpool
« Odpowiedź #83 dnia: Marzec 01, 2016, 09:33:03 am »
Itachi, to, co Ty nazywasz przekręcaniem, ja nazywam argumentacją. Twój podziw brakiem nad kontroli żuchwą wyrażony mógłby być nawet na miejscu bez ironicznego cudzysłowu, gdyż wynikać by mógł z odkrycia, że realne krytyczne spotkanie z tekstem na tekstu tego zasadach wymaga pracy. Każdy utwór można zdyskredytować swoimi odmiennymi oczekiwaniami (jak to się czasem na forum dzieje), tylko że to niewiele wnosi do dyskusji nad jakimkolwiek tytułem (czy to Deadpool Posehna, czy Catwoman Cooke’a). Moja wizja rozmowy o tekstach literackich, filmowych, teatralnych czy komiksowych zakłada, że robię to, by coś lepiej zrozumieć i poznać, nie zaś, by, jak sugerujesz, podporządkować tekst swojej wizji świata. Raczej szukam, tak jak szukam tego w Twoich postach, w postach Kukiego i w wypowiedziach innych użytkowników forum, indywidualnie wypracowanych perspektyw w konfrontacji z dostrzeżonymi przeze mnie wartościami i mankamentami konkretnego tekstu.
 
W przypadku Deadpoola – Kuki – efekt rozczarowania wynika chyba z tego, że wielu z obecnych na forum już z tego rodzaju fabuł wyrosło. Z uznaniem zatem patrzymy na czytane w połowie lat dziewięćdziesiątych opowiastki o Lobo Granta, a kontaktu z Deadpoolem i Harley Quinn (to moje doświadczenie) na analogicznych zasadach wypracować już nie umiemy. Możemy się tylko cieszyć entuzjazmem tych, którzy na tej fali wciąż nadają (a że jest ich trochę świadczą choćby wyniki sprzedaży tego tomu Marvel Now) i liczyć na to, ze lekcja w szkole Deadpoola przyniesie korzyści. Ja doceniam w tym komiksie niepretensjonalne wpisanie w tę nawalankę wątku refleksji o mechanizmach władzy nad narodem, o symbolach i ikonach ważnych w obrębie wspólnoty, o żyjącej (sic!) historii. Każdy naród ma swoje zombie-tematy i zombie-wyobrażenia. Satyryczne portrety prezydentów autorstwa Posehna i Duggana są próbą ukazania tego rodzaju wrażliwości, której nasza historiozofia popularna uprawiać jeszcze właściwie nie potrafi (ja przynajmniej się nie natknąłem, wdzięczny będę za ewentualne rekomendacje). Ta prosta opowiastka ukierunkowuje wrażliwość podobnie, jak robił to swego czasu Lobo ucinający nogi swej nauczycielce – kształtuje ambicję podważania autorytetu, pieści potencjał anarchistycznego oderwania od zasad wspólnoty i zmusza do refleksji o sile edukacyjnego przekazu (dla Amerykanów to wszak fabuła przepisująca i przerysowująca (założona dwuznaczność) multum scen, które rozegrały się w ich życiu w salach gimnazjum na lekcjach historii).
Itachi – podejrzewam – wyrósł już z Deadpoola. Wyrósł jednak wbrew sobie i może nawet zbyt niedawno, teraz zatem z entuzjazmem neofity tłamsi to, co (być może) chwile wcześniej jeszcze wywołałoby wypieki na policzkach.  Jako że nie operuje sprawnie np. kategorią ironii, by Deadpoola na tych ukrytych poziomach czytać, popada w usprawiedliwiające (w jego oczach) ich zignorowanie ekstrema. W świecie, w którym emotki są konieczne, by ironiczność zdania podkreślić, zdarza się, że rozpoznanie intencji użycia słowa takiego jak „finezja” w kontekście komiksu takiego jak Deadpool staje się niemożliwe. Wyjaśnia też, jakie warstwy projektu Posehna stają się automatycznie dla takiego czytelnika niedostępne.   
Żeby nie było – Itachi – masz do swojego czytania prawo. Pogódź się jednak, proszę, z tym, że ktoś będzie zaczepnie budował przeciwne Twoim tezy i sprawnie na ich rzecz argumentował. Jeśli nie chcemy, by ktoś podważał nasze zdanie, najlepiej się nim nie dzielić. Jeśli coś tu (czy gdziekolwiek indziej) wypisujemy, znaczy, że chcemy nasze wrażenia i (choć w przypadku Twoich wypowiedzi o Deadpoolu do tego nie doszliśmy) hipotezy interpretacyjne skonfrontować z oglądem innych.  Liczę, że takie nasze dyskutowanie (pozbawione, przynajmniej z mojej strony, złych emocji) sprawi, że kiedyś o jakimś kolejnym Deadpoolu napiszesz rzetelnie, pokazując, na czym polegają płycizny scenariusza, wyjaśnisz, dlaczego np. poziom „żenady” jest nieadekwatny do poruszanych kwestii i  co można by zrobić, by komiks był lepszy. W tym przypadku niesprawiedliwie potępiłeś w czambuł rzecz opartą o ciekawy koncept i (w moimi odczuciu) kapitalnie momentami opisującą relacje Ameryki z ojcami narodu. A przy okazji, niby Mike-nekromanta, wywołałeś do odpowiedzi Kukiego, byt inteligentny i przewrotny, za co srodze płacisz. Ja bowiem – mile połechtany wywołanego komplementami – muszę w tym momencie zaznaczyć, że masz (na własną zgubę) po części rację, gdyż perspektywa Kukiego wiele dla mnie znaczy. Nie wiem jeszcze, czy chcę być  taki jak on, gdy dorosnę, ale wiem, że, podobnie  jak Pytho od Lucyfera, mogę się w tej relacji wiele  nauczyć. A jak już me terminowanie w forumowej kawiarni Szkockiej skończę, to piruety na poziomie 720º nie będą, podejrzewam, żadnym wyczynem. Strzeż się zatem, Itachi! Kukinckler to byt wciąż potencjalny, a Ty, zaklęcie wypowiedziawszy, konsekwencji i żuchwy dalszych ciekawych akrobacji wciąż doświadczyć możesz.   

 

P.S. A może spotkamy się wszyscy nad Bechdel? Komiks to odległy od Deadpoolowych klimatów. Kuki, czyta, ja czytam, poczytasz i Ty?
« Ostatnia zmiana: Marzec 01, 2016, 09:49:35 am wysłana przez winckler »
„Wszelkie zbieranie jest konserwatywne".

„I absolutnie nie piszę tego złośliwie, tylko tak to obiektywnie wygląda z mojego puntu widzenia".

Offline death_bird

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #84 dnia: Marzec 01, 2016, 10:46:19 am »
No to właśnie "zmusiłeś" mnie do zakupu tego tomu...  :roll:
Dodaję do listy (jeśli tylko okaże się dostępny :badgrin:) jako pierwszy MN i przekonamy się, czy to tylko sieczka (daj Boże, nie), czy też satyra.
"Właśnie załatwiliśmy Avengers i to bez kiwnięcia palcem."

Offline Szczoch

  • Pisarz bracki
  • ****
  • Wiadomości: 769
  • Total likes: 0
  • Płeć: Mężczyzna
  • Ani czarny, ani kwadrat, ani na białym tle.
Odp: Deadpool
« Odpowiedź #85 dnia: Marzec 01, 2016, 12:32:53 pm »
W przypadku Deadpoola – Kuki – efekt rozczarowania wynika chyba z tego, że wielu z obecnych na forum już z tego rodzaju fabuł wyrosło. Z uznaniem zatem patrzymy na czytane w połowie lat dziewięćdziesiątych opowiastki o Lobo Granta, a kontaktu z Deadpoolem i Harley Quinn (to moje doświadczenie) na analogicznych zasadach wypracować już nie umiemy. Możemy się tylko cieszyć entuzjazmem tych, którzy na tej fali wciąż nadają (a że jest ich trochę świadczą choćby wyniki sprzedaży tego tomu Marvel Now) i liczyć na to, ze lekcja w szkole Deadpoola przyniesie korzyści.

Zestawienie Deadpoola z Lobo jest całkiem naturalne. I z tego powodu ja się tego Deadpoola u nas nieco obawiam.
Być może mam błędne wrażenie, ale pamiętam czas, gdy dogorywające TM-Semic "ratowało się" m.in. przerzucając się niemal wyłącznie na publikację komiksów o Lobo (i Alenach). I mam wrażenie, że był to koniec I aktu sztuki pt. "Amerykański minestream komiksowy w Polsce po 1989 r.". Ów Lobo wzbudzał w moim pokoleniu jakąś zdumiewającą (mnie) fascynację, dziką radochę - nie wiem na ile jako satyra a na ile swoim brutalnym i niepoprawnym sztafażem... Nie zmienia to jednak faktu, że był zarazem świadectwem końca tej TM-Semicowej epoki.
Osobiście ceniłem wówczas historie autorstwa Bisleya (może wyjąwszy "Lobo/Batman") oraz "Nieamerykańskich gladiatorów", reszta natomiast wydawała mi się marną pulpą. Do tego monotonną, wymuszoną, kiepsko rysowaną i przynudzającą.

I widząc obecny hype na Deadpoola, a zwłaszcza obserwując jak to zeszyt egmontowski zewsząd znika, nie mogę oprzeć się wrażeniu deja vu. Mam nadzieję, że niesłusznie, że okoliczności są inne i rynek inaczej wygląda. A przede wszystkim, że wydawnictwa nie zaczną nas zasypywać wszelkimi odmianami Deadpoola (jak niegdyś Semic miniseriami z Lobo), kosztem innych tytułów (Egmont już chyba coś takiego wstępnie założył, wrzucając powszechnie krytykowanych "Thunderbolts").

A zatem co do tych korzyści, to ja bym był ostrożny.

Tako rzekłem ja, Kasander.
« Ostatnia zmiana: Marzec 01, 2016, 12:37:17 pm wysłana przez Szczoch »
A poza tym uważam, że "Iznogud" oraz "Saga o Potworze z Bagien" powinny zostać w całości wydane po polsku.

Offline Itachi

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #86 dnia: Marzec 01, 2016, 04:16:41 pm »
Jestem pełen uznania, jeśli każdy przejaw kultury oceniasz i konfrontujesz w sposób jaki opisujesz winckler. Nie wiem w jakich proporcjach potrafisz odciąć się od swojego wyrobionego gustu i skupić się na zaletach widzianych oczami innych, ale jest to strasznie problematyczne i można rzec że stąpasz po niepewnym gruncie. Twoje wypowiedzi świadczą o tym, że szukasz odpowiedniego balansu w argumentacji, jednak Twoje przypuszczenia zazwyczaj chybiają celu. Piszesz o podporządkowaniu danego tekstu swojej wizji świata, ale to w moim przekonaniu zawsze powinno być decydującym czynnikiem, gwarantem własnego istnienia i jednostkowości. W moim przekonaniu wyjątek stanowią rzeczy kultowe, ale także niszowe (takie jak np. Deadpool) jednak uwidocznione są różnice zmieniające perspektywę. Każdy z nas, obcując z dziełem literackim odczuwa czy dana rzecz robi na nas wrażenie i czy poszerza nasze horyzonty obserwacji. Po lekturze, w każdym wypadku możemy doszukiwać się tysiąca ukrytych znaczeń, ale nie oznacza to że one determinują jakość komiksu. Mistrzowskim przykładem jest "Prosto z piekła", komiks który czytałem najdłużej w życiu, jakieś 14 dni. Tutaj Twoja argumentacja znalazła by posłuch w mojej osobie. Tyle, że ja rozróżniam przyswojony obraz i sam decydują o tym na co poświęcić swój czas. Dla Deadpoola nie zamierzałem tego robić.

W żadnym razie nie wiązał bym jakości "Marwych prezydentów" z rewelacyjną sprzedażą tego albumu. Entuzjazm o którym piszesz w żadnym razie nie jest uzależniony od wieku, chociaż starsi czytelnicy mogą odczuwać deja vu. Nie mnie to oceniać. Entuzjazm co zrozumiałe narodził się z oczekiwania na coś, co czytelnicy chcieli poznać. Bo do kin wszedł film, bo Niemcy w swojej kolekcji mieli Deadpoola, a My nie i nastawało oczekiwanie. Egmont jak wspomniałem wcześniej zrobił deal roku i sprzedał coś miernego w pompatyczny i efektowny sposób. Brawa ode mnie za wykorzystanie okazji.

Ja również nie wyrosłem z Deadpoola, bo nie można wyrosnąć z czegoś z czym się nie obcowało wcześniej. Porównanie z Lobo jest adekwatne, ale tym bohaterem jeszcze w czasach Mandragory również nie byłem zachwycony. Dopiero jeden z tomów DC Deluxe poświęcony właśnie Lobo nakierował mnie na dojrzalszą interpretację specyficzności scenariusza i przedstawionych przygód kosmicznego awanturnika. Dlatego kategorycznie odrzucam tezy o łączeniu uprzedzeń czy podporządkowaniu swojej wizji świata. Popada w śmieszność wkładanie do pudełka czegoś, o czym nie mamy (jeszcze) pojęcia.

Kolejna kwestia to forma Twoich wypowiedzi, znana od lat na tym forum w postaci wymienionego przeze mnie użytkownika. W żadnym wypadku nie łączyłbym jej z Waszą wiedzą, bo nie mam takich kompetencji. Bo skąd mogę ją wziąć? Nie znam Kukiego a wnioski wyciągam tylko z jego czułych i romantycznych postów z odległej epoki, przypominającą utraconą woń tęsknoty za czymś co przeminęło. Więc Twoja symboliczna szydera omija moje mroczne ego o 180 stopni.

Po raz kolejny niczym Kabuto z pewnej mangi zasłaniasz się za czymś, co w dużym stopniu zostało zapożyczone od kogoś innego. Twoje naśladownictwo jest warte zapamiętania, ale wtrącanie kulturowych porównań w obronie "Martwych prezydentów" ma się nijak do rzeczywistości.

Jesteś mistrzem w używaniu wielkich słów. Mechanizmy władzy w narodzie. Ikony. Symbole. Założenia zacne, nawet inspirujące, zachęcające do sięgnięcia po pozycję. Reklama lepsza w niż nie jednym banku.

Zaskakujące jest dla mnie to jak prostolinijny scenariusz rozbudził Twój polityczny apetyt. Może to przez walkę w klatce w jednym z rozdziałów? Albo przebierankę w damskie ciuszki MM? Dla mnie ten komiks nie ma za wiele do zaoferowania poza ciągłą gonitwą za kolejnym zombiakiem-prezydentem (a przecież można było wycisnąć z życiorysów każdego z nich pyszny historyczny sok) oraz dialogami często przypominającymi pijacki bełkot. Odnoszę wrażenie że połowę dymków można swobodnie wymienić na inne, które mógłby zaproponować każdy z nas. W tym albumie nie ma chemii pomiędzy twórcami, ani bohaterami. Skoro piszesz o ikonach, autorytetach i symbolach Stanów Zjednoczonych to ja kwituję to delikatnym uśmiechem, bo wygląda to mniej więcej tak:

a) poznajemy lokalizację jednego bądź grupy zombiaków
b) Deadpool wlatuje w sam środek akcji
c) poznajemy imiona byłych prezydentów (akcja skupia się na najważniejszych - co zrozumiałe, jednak nie wnosi nic do rozszerzenia wiedzy o pozostałych, którzy są tylko odcinani z kuponu/listy)
d) którzy dostają łupnia od tytułowego bohatera

Faktycznie wyszukana rozrywka rozwijająca czytelnika i zmuszająca go do zgłębienia tematu i może jeszcze powtórnej lektury. Moim zdaniem przekoloryzowałeś wartość tego "dzieła", ale masz do tego pełne prawo. Jeśli odszukałeś (sam) wszystkie kwestie o jakich pisałeś to jeszcze raz serdecznie gratuluję i jestem pełen niewymuszonego podziwu.

Pozdrawiam, kończąc tę pasjonującą dyskusję.

Offline 8azyliszek

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #87 dnia: Marzec 01, 2016, 04:43:43 pm »
Nie można krytykować Thunderboltsów, skoro ja jeszcze ich nie przeczytałem i nie wydałem swojej (jedynie słusznej :D ) opinii. Poza tym ten komiks jest jak pizza - skoro jest w nim Frank i Wade, to nawet jak będzie kiepski, będzie dobrze smakował.

Offline stupidbadugly

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #88 dnia: Marzec 01, 2016, 05:01:21 pm »
Satyryczne portrety prezydentów autorstwa Posehna i Duggana są próbą ukazania tego rodzaju wrażliwości, której nasza historiozofia popularna uprawiać jeszcze właściwie nie potrafi (ja przynajmniej się nie natknąłem, wdzięczny będę za ewentualne rekomendacje)
Może "Romantyzm" Janusza i Gawronkiewicza? Co prawda zamiast Ojców Narodu mamy Wielkiego Poetę, Malarza i Kompozytora, ale czytając Deadpoola właśnie z Romantyzmem miałem skojarzenia.

Offline Antari

Odp: Deadpool
« Odpowiedź #89 dnia: Marzec 01, 2016, 07:55:50 pm »
Wreszcie znalazłem czas, żeby przeczytać tego Deadpoola (leżał od jakiegoś czasu na półce). Już na samym początku wychodzi niestety miałkość polskiej formy wydawniczej Marvel Now nad zagraniczną. Ja miałem przyjemność obcowania z OHC, który zbiera #1-12, a nie jak w polskich Martwych Prezydentach #1-6, stąd może moja opinia na temat całości jest zgoła odmienna od reszty. Arc od 1-6, czyli historia zombie prezydentów faktycznie szału nie robi (choć sam pomysł jest dość świeży i z potencjałem), ot beztroska sieczka z udziałem Deadpoola. Zgrabnie zrealizowana ale to historia od punktu A do B, bez większych zaskoczeń. Ja z dialogami nie miałem problemu, ale domyślam się, że polskie tłumaczenie wypadło niestety blado, niezależnie od umiejętności tłumacza. Prawdziwy przełom nadchodzi jednak w zeszycie z numerem #7, gdzie historia wchodzi w zupełnie nowy etap. Nie rozpędzałbym się z klasyfikacją go jako niesamowitego, gdyby nie kilka momentów, które były w historii dość zaskakujące i przeze mnie niespodziewane. Sprawiło to, że byłem ciekawy zakończenia. Ciężko powiedzieć, co się do tego przyczyniło, może próba wykucia kręgosłupa moralnego u Deadpoola? Jest to o tyle ciekawe, że po lekturze kolejnego arcu czyli od 7-12 patrzymy już o wiele bardziej wyrozumiałem okiem na ten pierwszy. Dla mnie wartością jaką wnieśli Martwi Prezydenci jest wprowadzenie postaci, które zaskarbią sobie nasze zaufanie dopiero w kolejnych zeszytach tej opowieści.

Mogę się założyć, że po premierze polskiego "Soul Hunter", czyli zeszytów #7-12, większość osób, które teraz mocno krytykują Prezydentów będą zmuszone do zmiany swojej postawy. Oczywiście jeżeli zdecydują się kupić kolejny numer.

Co jeszcze ciekawsze, zdaniem wielu osób to kolejny numer czyli The Good, The Bad and The Ugly zbiegający #13-19 jest tym najlepszym, definiującym postać Wade'a. I chyba faktycznie tak jest, bo zakończenie 12 jest bardzo obiecujące.

Z tego co zdążyłem zauważyć Deadpool Posehn'a cec**je się tym, że poziom historii rośnie z każdym kolejnym zeszytem. Nie wiem do którego momentu to trwa, może później jest jakiś mocny spadek w dół, ale na pewno warto zapoznać się z historią do #19.

 

anything